Ścianki działowe kością niezgody przy ustalaniu powierzchni użytkowej lokalu

W wypadku obliczania powierzchni użytkowej lokalu najwięcej emocji budzą ściany działowe. Konkretnie chodzi o to, czy powierzchnia pod nimi powinna być uwzględniana przy obliczaniu powierzchni użytkowej, czy też nie – piszą na portalu prawo.pl Anna Halczuk-Izydorczyk i Michalina Woch z Kancelarii Prawnej Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni.

Powierzchnia użytkowa lokalu to jedno z kluczowych pojęć w branży nieruchomości, które bezpośrednio wpływa na wartość mieszkania oraz decyzje zakupowe nabywców. Jej prawidłowe określenie ma nie tylko konsekwencje finansowe, ale również prawne.

Czym jest powierzchnia użytkowa?

Zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 7 ustawy z 21 czerwca 2001 r. o ochronie praw lokatorów powierzchnia użytkowa to powierzchnia wszystkich pomieszczeń służących potrzebom mieszkalnym i gospodarczym lokatora, niezależnie od ich przeznaczenia i sposobu używania. W praktyce oznacza to, że powierzchnia użytkowa obejmuje zarówno pokoje, jak i inne przestrzenie mieszkalne, np. kuchnie czy przedpokoje.

Jednym z najczęściej poruszanych aspektów powierzchni użytkowej jest kwestia ścian działowych. Stanowią one przegrody wewnętrzne, których głównym celem jest podział przestrzeni na mniejsze strefy funkcjonalne. Mogą być wykonane z różnych materiałów, takich jak cegła, płyty gipsowo-kartonowe czy konstrukcje modułowe. Z perspektywy nabywców i deweloperów istotne jest, czy powierzchnia pod ścianami działowymi powinna być uwzględniana przy obliczaniu powierzchni użytkowej. Zagadnienie to przez lata budziło liczne kontrowersje i interpretacje.

Różne normy

Przed wejściem w życie aktualnych regulacji, podstawą prawną dla określania powierzchni użytkowej była norma PN-ISO 9836:1997. Choć zawierała ogólne wytyczne dotyczące sposobu liczenia powierzchni, pozostawiała wiele miejsca na dowolne interpretacje. W rezultacie deweloperzy często wliczali powierzchnię pod ścianami działowymi do całkowitej powierzchni użytkowej. Argumentowano, że nabywcy mogą je swobodnie przestawiać lub usuwać, co zwiększa funkcjonalność mieszkania. Taka praktyka była jednak krytykowana przez nabywców, ponieważ prowadziła do nieścisłości w rzeczywistej ocenie dostępnej przestrzeni.

Przełomem było rozporządzenie Ministra Rozwoju z 11 września 2020 r., które wprowadziło obowiązek precyzyjnego uwzględniania wskaźników powierzchniowo-kubaturowych zgodnie z Polską Normą PN-ISO 9836.

W praktyce oznacza to, że deweloperzy muszą uwzględniać przepisy normy w projektach budowlanych, szczególnie w kontekście obliczania powierzchni pod ścianami działowymi. Choć linia orzecznicza w tej kwestii nadal się kształtuje, sądy coraz częściej przychylają się do interpretacji korzystnej dla nabywców.

Problematyczne ściany działowe

Deweloperzy powinni zadbać o zgodność dokumentacji z aktualnymi przepisami, aby uniknąć potencjalnych sporów z klientami. Kluczowe kroki to:
– współpraca z ekspertami – konsultacja projektów z prawnikami i architektami zapewnia zgodność z regulacjami,
– przejrzysta komunikacja z klientami – jasne określenie, jakie powierzchnie wliczono do użytkowej,
– aktualizacja procedur – wdrożenie nowych standardów obliczeniowych w procesie projektowania.
W przypadku gdy deweloper uwzględnia w powierzchni użytkowej lokalu powierzchnię ścian działowych, coraz więcej nabywców nieruchomości decyduje się na dochodzenie swoich praw na drodze sądowej. Konsumenci domagają się wówczas wyrównania różnicy między ceną obliczoną na podstawie powierzchni użytkowej określonej przez dewelopera a ceną obliczoną zgodnie z powierzchnią ustaloną w oparciu o obowiązujące rozporządzenie.

Precedensowe orzeczenie sądowe

24 kwietnia 2024 r. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie wydał wyrok w sprawie o sygn. akt IV Ca 1735/23, który może mieć istotne znaczenie dla nabywców lokali mieszkalnych. W orzeczeniu tym sąd uznał, że powierzchnia pod ścianami działowymi nie powinna być bowiem uwzględniana przy obliczaniu metrażu mieszkania.

Sąd dokonał wyraźnego rozróżnienia między trwałymi ścianami działowymi a ruchomymi przepierzeniami, podkreślając, że ściany murowane nie mogą być traktowane jako część powierzchni użytkowej, nawet jeśli postanowienia umowy deweloperskiej stanowiły inaczej. W opinii sądu praktyki polegające na zmienianiu norm prawnych w umowach stanowią naruszenie przepisów i prowadzenie do obejścia prawa na niekorzyść konsumentów.

Zmiany w przepisach dotyczących powierzchni użytkowej lokalu to wyzwanie, ale również szansa na poprawę relacji z nabywcami i uniknięcie potencjalnych konfliktów prawnych. Zrozumienie i stosowanie nowych regulacji może stać się przewagą konkurencyjną na rynku nieruchomości.

TSUE oceni dziś 120-dniowy termin płatności w polskich umowach

Termin zapłaty określony w umowie nie może przekraczać 60 dni, chyba, że między stronami doszło do „wyraźnego ustalenia” dłuższego terminu. A co w sytuacji, gdy silniejsza ze stron zorganizuje przetarg i jednostronnie określi w nim termin 120-dniowy, a słabsza, nie widząc szans na negocjacje, złoży ofertę? Taką sprawę oceni w czwartek Trybunał Sprawiedliwości UE.

Spór dotyczył rozliczeń między spółką A., produkującą urządzenia górnicze, a kontrolowaną przez Skarb Państwa spółką P. z sektora wydobywczego. A. brała udział w wielu aukcjach spotowych i przetargach organizowanych przez P. Każdorazowo wymagało to akceptacji warunków aukcji lub przetargu ustalanych jednostronnie przez zamawiającą. Jednym z takich warunków był termin płatności wynoszący 120 dni liczonych od dnia otrzymania przez zamawiającego faktury.

Obie strony zawarły szereg umów, z tytułu których A. dostarczała urządzenia i przesłała faktury częściowe. Z uwagi na przekroczenie terminu płatności, A. przesłał kontrahentowi zbiorczą notę księgową, która obejmowała należności z tytułu odsetek oraz rekompensatę za koszty odzyskiwania należności (40 euro od każdej faktury).

Jak liczyć odsetki, gdy termin zapłaty wynosi 120 dni

W grudniu 2021 r. do Sądu Rejonowego Katowice-Wschód wpłynął pozew, w którym spółka A. domagała się od spółki P. 13,7 tys. zł należności odsetkowych oraz 4,4 tys. zł rekompensaty za koszty odzyskiwania należności.

Kluczowym zagadnieniem prawnym okazał się zaprezentowany w pozwie mechanizm naliczania odsetek. Powódka powołała się na ustawę o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych (w brzmieniu obowiązującym przed 1 stycznia 2020 roku), tj. ustawę antyzatorową. Za okres od 31 do 60 dnia po wystawieniu faktury naliczała odsetki w niższej wysokości (powołując się na art. 5 ustawy), zaś za okres od 61 dnia do dnia zapłaty – w wysokości wyższej (w oparciu o art. 7 ustawy).

Przepis art. 7 ust. 2 ustawy stanowi, że „termin zapłaty określony w umowie nie może przekraczać 60 dni (…) chyba że strony w umowie wyraźnie ustalą inaczej i pod warunkiem, że ustalenie to nie jest rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela”. Powódka podnosiła ponadto, że 120-dniowe lub dłuższe terminy płatności są narzucana przez spółki węglowe, które wykorzystują w ten sposób swoją pozycję dominującą. Próby modyfikacji warunków umowy w zakresie płatności, podejmowane w trybie pytań do specyfikacji istotnych warunków zamówienia, nie doprowadziły do zmiany tej praktyki.

Czy termin płatności powinien wynosić 60 dni

Referendarz sądowy wydał nakaz zapłaty, który został zaskarżony przez P. w części dotyczącej 10,7 tys. zł. Pozwana uznała jedynie zasadność odsetek wynikających z art. 5 ustawy antyzatorowej, należnych za okres od 31 dnia od daty otrzymania faktury do terminu wymagalności, tj. za 90 dni wydłużonego terminu zapłaty. Kwestionowała natomiast zasadność zapłaty rekompensaty z tytułu odzyskiwania należności oraz odsetki z art. 7 ustawy. Pozwana nie zgadzała się, że termin płatności faktur powinien wynosić 60 dni. Jak argumentowała, powód zapoznał się ze specyfikacją istotnych warunków zamówienia i składał oferty w postępowaniach, w których obowiązywał 120-dniowy termin płatności.

Sąd rozpoznający pozew nabrał wątpliwości dotyczące wykładni art. 7 ust. 2 ustawy antyzatorowej, który dokonuje transpozycji do polskiego porządku prawnego art. 3 ust. 5 dyrektywy 2011/7. Wynikały one ze specyfiki spornych umów, które zostały zawarte w drodze aukcji lub przetargu i nie podlegały negocjacjom. Zaowocowały pytaniem prejudycjalnym o treści: „Czy art. 3 ust. 5 dyrektywy 2011/7 należy interpretować w ten sposób, że wyraźne ustalenie przez przedsiębiorców terminu płatności przekraczającego 60 dni dotyczyć może jedynie umów, w których postanowienia umowne nie są kształtowane wyłącznie przez jedną ze stron umowy?”.

Sprawa została zarejestrowana przez Trybunał Sprawiedliwości UE pod sygnaturą C-677/22. Wyrok zapadnie 6 lutego 2025 r. 

– Odpowiedź na pytanie prejudycjalne przez TSUE będzie miało istotny wpływ przede wszystkim dla przedsiębiorstw stosujących handlowe umowy adhezyjne – to jest takich, w których znajdują się zapisy obejmujące wydłużone terminy płatności zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych. Umowy te tworzone są jednostronnie przez podmiot z reguły silniejszy ekonomicznie, zaś druga strona może tak ustalone warunki umowy zaakceptować i do niej przystąpić lub zrezygnować z jej zawarcia – mówi Marcin Malinowski, adwokat w Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni dla portalu prawo.pl.

– Odpowiedź na pytanie będzie mieć zatem istotne znaczenie dla firm, które stosują umowy adhezyjne, w tym także te zawierane w drodze aukcji bądź przetargu niepublicznego, w których stosowane będą odroczone płatności dłuższe niż 60 dni – podsumowuje.

„Wyraźne uzgodnienie” – opinia rzecznika TSUE

W swojej opinii rzecznik generalny TSUE Athanasios Rantos skoncentrował się na pojęciach „wyraźnego ustalenia” (w rozumieniu art. 3 ust. 5 dyrektywy 2011/7) i „wyraźnego uzgodnienia” (w rozumieniu motywu 13 dyrektywy). Jak ocenił, sąd odsyłający dąży w istocie do ustalenia, czy w przypadku zawarcia umowy między przedsiębiorstwami akceptacja terminu płatności wynikająca z użycia dokumentów sporządzonych jednostronnie przez dłużnika może zostać uznana za „wyraźne ustalenie”, czy pojęcie to dotyczy wyłącznie umów indywidualnie wynegocjowanych przez strony.

Jak zauważył rzecznik TSUE, z językowej wykładni przepisu wynika, że strony umowy są uprawnione do przedłużenia terminu 60 dni – pod warunkiem, że treść postanowienia przewidującego takie przedłużenie jest wystarczająco jasna i jednoznaczna dla strony umowy uznawanej za stronę słabszą. W jego ocenie możliwości dopuszczenia „wyraźne uzgodnienia” terminu dłuższego niż 60 dni nie można interpretować jako wymogu aktywnego uczestnictwa wszystkich stron umowy w opracowywaniu danego warunku. Podejście to, zdaniem Athanasiosa Rantosa, potwierdza wykładania kontekstualna i celowościowa przepisów, a także geneza dyrektywy 2011/7.

Rzecznik zaproponował więc, by Trybunał odpowiedział, że  „wyraźne ustalenie” terminu płatności dłuższego niż 60 dni jest dopuszczalne w umowach między przedsiębiorcami, których warunki zostały ukształtowane jednostronnie –  „o ile ustalenie to wynika z umowy w sposób wystarczająco jasny i jednoznaczny, aby zapewnić, że strony umowy będą mieć pełną świadomość jego istnienia, przy czym ewentualne przedłużenie terminu płatności nie może być jedynie wywodzone z wykładni innych warunków umowy lub z rzeczywistego zachowania stron umowy”.

W opinii mec. Malinowskiego, prawodawca unijny stosując w dyrektywie sformułowanie „wyraźnego ustalenia” co do wydłużonego terminu płatności, miał w zamyśle uniknięcie nieprecyzyjnych zapisów w każdej umowie handlowej – bez względu na sposób jej zawarcia. Nie chodziło zaś om to, by przepisy te dotyczyły wyłącznie umów wcześniej negocjowanych, w których strony postanowienie co do wydłużonych terminów wyraźnie uzgodnią lub ustalą.

– W efekcie mielibyśmy do czynienia z sytuacją, wydłużone terminy zapłaty powyżej 60 dni (które i tak stanowią wyjątek od reguły) można stosować – zgodnie ze wspomnianą dyrektywą i w następstwie przyjętymi rozwiązaniami w ustawie – wyłącznie w kontraktach zawieranych w drodze negocjacji i równowagi stron. Podmioty stosujące rozpisujące przetargi niepubliczne i posiłkujące się w nich np. rozwiązaniami kredytu kupieckiego zostałyby pozbawione takiej możliwości – wskazuje prawnik.

Kiedy oszukał Cię kontrahent – jak skutecznie dochodzić swoich praw w procesie karnym i dlaczego proces karny może być skuteczną alternatywą dla procesu cywilnego

Ruszamy z serią webinarów „Legalna Wiedza”

Prawo w biznesie bywa skomplikowane, ale z nami stanie się bardziej przejrzyste! Już 28 lutego zapraszamy na pierwszy webinar z serii, podczas którego poruszymy temat:
„Kiedy oszukał Cię kontrahent … – jak skutecznie dochodzić swoich praw w procesie karnym i dlaczego proces karny może być skuteczną alternatywą dla procesu cywilnego”

Agenda spotkania:
Dowiesz się, jak krok po kroku dochodzić swoich praw w sytuacji przestępstwa, w szczególności:
✔ Jak prawidłowo złożyć zawiadomienie o przestępstwie – co powinno się w nim znaleźć i na co zwrócić uwagę.
✔ Jak nadzorować sprawę karną – Twoje prawa jako pokrzywdzonego i jak je egzekwować.
✔ Jak uczestniczyć w czynnościach procesowych – kiedy warto być obecnym i jak się przygotować.
✔ Zabezpieczenie majątku utraconego przez sprawcę – jak zminimalizować straty i chronić swoje interesy.
✔ Obowiązek naprawienia szkody w wyroku karnym – dlaczego warto o niego zadbać i dlaczego może być alternatywą dla nakazu zapłaty w procesie cywilnym.

Szczegóły:
📅 Data: 28.02
⏰ Godzina: 10:00 – 11:30
Prowadzący:
Kinga Tabor – Kłopotowska
Jan Trapszyc
Gabriela Dąbrowska

📌 Zapisz się tutaj: https://lnkd.in/eZFuFtXJ

Czy można pomylić „FlyPersia” z „FlyDubai”? Ciekawe spostrzeżenia Sądu UE

Kompilacja słów dość powszechnie używanych w branży lotniczej i turystycznej może nie wystarczyć, aby stworzyć oryginalny znak towarowy, skutecznie chroniony przez prawo europejskie. Taki wniosek płynie z orzeczenia Sądu UE, według którego znaki towarowe „FlyPersia” i „FlyDubai” mogą funkcjonować równocześnie, nie istnieje bowiem wystarczające prawdopodobieństwo ich pomylenia.

Firma Fly Persia IKE z siedzibą w Atenach wraz ze swoim przedstawicielem w 2019 roku zgłosiła do Urzędu UE ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) w celu rejestracji unijny znak towarowy graficzny „FlyPersia”. Sprzeciw złożyła spółka Dubai Aviation Corp. ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, powołując się na podobieństwo zgłoszonego znaku z jej zarejestrowanym w UE już 10 lat wcześniej graficznym oznaczeniem „FlyDubai”. Oba znaki odnosiły się do usług objętych klasą 39, charakterystyczną dla działalności linii lotniczych.

EUIPO uwzględnił sprzeciw, a izba odwoławcza tego organu podtrzymała jego decyzję, stwierdzając, że podobieństwo obu znaków powoduje prawdopodobieństwo wprowadzenia odbiorców w błąd. Firma Fly Persia zaskarżyła rozstrzygnięcie do Sądu UE. Ten 22 stycznia 2025 r. wydał wyrok w sprawie T-30/23, w którym przyjął odmienne stanowisko i stwierdził nieważność zaskarżonej decyzji. Według ekspertów, orzeczenie jest istotne i ciekawe.

– Zawiera cenne wskazówki dotyczące stosowania przepisów o znakach towarowych Unii Europejskiej, w szczególności w kontekście oceny ryzyka pomyłki między znakami oraz kwestii zdolności odróżniającej znaków towarowych – mówi dr Joanna Worona-Vlugt, adwokat w kancelarii Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni.

Słowo „fly”, „Dubai” i „Persia” a zdolność odróżniająca

Sąd przeanalizował słowo „fly” w kontekście usług transportu lotniczego i uznał, że nie ma ono wystarczającej zdolności odróżniającej, gdyż jest powszechnie używane. Nawet osoba, która nie posługuje się językiem angielskim, ale często widzi ten termin w odniesieniu do usług lotniczych, jest w stanie dostrzec jego znaczenie – jako odniesienie do podróży lotniczych lub po prostu lotu.

– Właściwy krąg odbiorców będzie rozumiał słowo „fly” jako odniesienie do podróży lotniczej lub lotu, a nie konkretnej linii lotniczej – podsumowuje dr Damian Dobosz, radca prawny, senior associate w Rödl & Partner, asystent w Katedrze Prawa Gospodarczego Prywatnego WPiA UJ.

– Sąd uznał, że elementy geograficzne „Dubai” i „Persia” również nie mają charakterystyki wyróżniającej w kontekście branży lotniczej i turystycznej, co oznacza, że nie przyczyniają się one do tworzenia ryzyka pomyłki między znakami – dodaje dr Joanna Worona-Vlugt.

Zwraca również uwagę na wniosek sądu, że w odniesieniu do znaków towarowych o słabej zdolności odróżniającej, aby uzasadnić prawdopodobieństwo pomyłki, stopień podobieństwa między znakami powinien być wysoki – w przeciwnym razie istniałoby ryzyko udzielenia nadmiernej ochrony temu znakowi towarowemu i jego właścicielowi. – Nadmierna ochrona mogłaby negatywnie wpłynąć na realizację celów, które ma na celu prawo do znaków towarowych, jeśli w kontekście oceny prawdopodobieństwa pomyłki jedynie obecność takich elementów w rozpatrywanych znakach prowadziłaby do stwierdzenia prawdopodobieństwa pomyłki bez uwzględnienia pozostałych szczególnych czynników w sprawie – wskazuje mec. Worona-Vlugt.

Słowa istotniejsze niż dekoracje

– Sąd unijny potwierdził, że jeżeli znak towarowy składa się z elementów słownych i graficznych, te pierwsze mają co do zasady bardziej odróżniający charakter niż te drugie, ponieważ przeciętny odbiorca łatwiej odniesie się do rozpatrywanych towarów, przywołując nazwę znaku towarowego niż opisując jego element graficzny – zwraca też uwagę dr Damian Dobosz.

Co za tym idzie, sąd uznał za istotniejsze elementy słowne „flypersia” i „flydubai” niż np. napis w niezrozumiałym dla przeciętnego Europejczyka alfabecie perskim na nowszym z kolidujących znaków. Przechodząc do analizy samych elementów słownych, za istotniejsze uznał sąd wyróżnione czcionką i kolorem elementy „Persia” i „Dubai”, niż wspólny dla obu oznaczeń element „fly”. W ocenie sądu nie miała zatem racji izba odwoławcza EUIPO, oceniając stopień wizualnego podobieństwa jako średni – jest on bowiem niski.

Ważne wnioski z orzeczenia

– Sąd UE stwierdził, że izba odwoławcza EUIPO popełniła błąd, uznając, że istnieje średnie podobieństwo wizualne między znakami. Zgodnie z oceną sądu, stopień podobieństwa między znakami był w rzeczywistości minimalny. Zauważono także, że wcześniejszy znak „FlyDubai” miał słabą zdolność odróżniającą, co powinno wpłynąć na ocenę porównawczą – podsumowuje mec. Worona-Vlugt. – Wyrok ten jest ważnym orzeczeniem w zakresie stosowania przepisów o znakach towarowych w Unii Europejskiej, szczególnie w odniesieniu do analizy podobieństwa znaków. Przypomina on, że ocena ryzyka pomyłki musi opierać się na całościowej analizie podobieństw między znakami, uwzględniając zarówno elementy słowne, jak i graficzne, a także zdolność odróżniającą wcześniejszego znaku towarowego. Sąd podkreślił również, że elementy takie jak „fly”, „Dubai” czy „Persia” są w kontekście branży lotniczej i turystycznej dość powszechne i nie stanowią wystarczającej podstawy do uznania ryzyka wprowadzenia w błąd konsumentów – dodaje.

– Ważnym wnioskiem z komentowanego orzeczenia jest stwierdzenie, że nie wystarczy „skompilować” znaku słowno-graficznego z anglojęzycznego słowa (tutaj „fly”) oraz z odwołania do miejsca geograficznego (tutaj „Persia” i „Dubai”), ponieważ taki znak ma słaby charakter odróżniający i często nie zapewni skutecznej ochrony prawnej – wskazuje mec. Dobosz.

Zgody marketingowe i kontakty handlowe zgodne z nowym prawem komunikacji elektronicznej

Dwie formy marketingu są zakazane. Po pierwsze, wysyłanie niezamówionych informacji handlowych i marketingowych, głównie pocztą elektroniczną, tzw. spaming, ale również telefonicznie oraz przez inne formy automatycznych systemów wywołujących. Po drugie, wysyłanie informacji handlowych do klientów, którzy przy okazji zawierania umów z konkretnym przedsiębiorcą przekazali adres swojej poczty lub numer telefonu – pisze dr Joanna Worona-Vlugt na portalu prawo.pl.

Prawo komunikacji elektronicznej z 12 lipca 2024 r. (dalej PKE) obowiązuje od 10 listopada 2024 r. (Dz. U. z 2024 r. poz. 1221). Zastąpiło ono prawo telekomunikacyjne. PKE wdraża przepisy dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2018/1972 z 11 grudnia 2018 r. ustanawiającej Europejski kodeks łączności elektronicznej. Głównym celem ustawy jest ochrona interesów klientów operatorów telekomunikacyjnych, jednak znajdują się niej postanowienia, dotyczące zgód marketingowych, które będą miały szersze zastosowanie. Nowa ustawa reguluje kwestie wysyłania informacji handlowych oraz marketingu bezpośredniego. W tym do wysyłania informacji handlowych w relacji firma-firma (B2B).

Zgoda na informację handlową

Prawo komunikacji elektronicznej wprowadza jednolitą regulację dotyczącą zgód na marketing bezpośredni oraz przesyłanie informacji handlowych. PKE wymaga uzyskania zgody od abonenta lub użytkownika końcowego na przesyłanie informacji handlowej, w tym marketingu bezpośredniego.

Zgodnie z art. 398 PKE zakazane jest używanie do celów przesyłania informacji handlowej, w tym marketingu bezpośredniego, do abonenta lub użytkownika końcowego, chyba że uprzednio wyraził on na to zgodę:
automatycznych systemów wywołujących tj. urządzeń automatycznie wytwarzających i wysyłających komunikatów głosowych (np. połączenia telefoniczne z nagranymi wcześniej komunikatami), pocztę elektroniczną, komunikatorów elektronicznych czy SMS,
telekomunikacyjnych urządzeń końcowych, w szczególności w ramach korzystania z usług komunikacji interpersonalnej.

Możemy zatem mówić o dwóch zakazanych formach marketingu:

Pierwszym jest wysyłanie niezamówionych informacji handlowych i marketingowych, głównie pocztą elektroniczną – tzw. spaming, ale również telefonicznie oraz przez inne formy automatycznych systemów wywołujących.

Drugim zaś jest wysyłanie informacji handlowych, w tym marketingu bezpośredniego do klientów, którzy przy okazji zawierania umów z konkretnym przedsiębiorcą przekazali mu adres swojej poczty czy numer telefonu. Przedsiębiorca może, wbrew przepisom ustawy. wykorzystać otrzymany e-mail lub numer telefonu do celów marketingu bezpośredniego innych produktów lub usług, mimo że klient nie wyraził zgody na taką formę marketingu.

Marketing bezpośredni jest w motywie 47 RODO uznawany za uzasadnienie do przetwarzania danych osobowych w prawnie uzasadnionym interesie administratora danych. Jednakże wycofanie przez podmiot danych zgody wymaganej na podstawie art. 398 ust. 1 PKE, powoduje, że każdy kolejny kontakt marketingowy z tym odbiorcą będzie uznany za naruszenie PKE. Nieprawidłowe działania w zakresie marketingu bezpośredniego mogą zatem prowadzić nie tylko do naruszenia przepisów PKE, ale również przepisów RODO.

Nowe przepisy wykluczają możliwość stosowania tzw. cold call i cold e-mailingu bez wcześniejszego uzyskania zgody od odbiorcy. Ponadto regulacje zabraniają wykorzystywania danych pochodzących z publicznych rejestrów, stron internetowych czy generatorów adresów e-mail do celów marketingowych bez wyraźnej zgody zainteresowanego.

Zgoda na marketing bezpośredni i przesyłanie informacji handlowych 

Jak powinna wyglądać zgoda?

Po pierwsze – zgoda na marketing musi być zgodna z RODO – tj. musi być dowolna, konkretna, świadoma i w sposób jednoznaczny okazywać wolę odbiorcy, w formie świadczenia lub wyraźnego działania potwierdzającego pozwolenie na przetwarzanie jej danych osobowych. Oznacza to, że podmiot, którego dane dotyczą musi oddzielnie wyrazić zgodę na dane kanały komunikacji i na różne cele przetwarzania.

Po drugie – wymagana jest odrębna i konkretna zgodna na każdy kanał komunikacji marketingowej. Oznacza to, że odbiorca musi wyrazić odrębną zgodę na otrzymanie newslettera, odrębną zgodę na kontakt mailowy oraz odrębną na kontakt telefoniczny.

Po trzecie – nowe wymogi w zakresie marketingu dotyczą również relacji B2B.

Czyn nieuczciwej konkurencji

PKE stanowi, że wysyłanie informacji handlowych bez wymaganych zgód, tak więc z naruszeniem art. 398 par. 1 PKE stanowi  czyn nieuczciwej konkurencji w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz.U. z 2022 r. poz. 1233). Działanie takie oznacza pozyskiwanie klientów w sposób nieuczciwy, naruszający interesy innych przedsiębiorców. Omawiana ustawa rozszerza zatem zakres stosowania ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Przedsiębiorca, którego interes został zagrożony może dochodzić zaniechania naruszenia niedozwolonych działań, usunięcia ich skutków, złożenia odpowiedniego oświadczenie, naprawienia wyrządzonej szkody.

Marketing i Sprzedaż B2B

Prawo komunikacji elektronicznej dotyczy nie tylko konsumentów, ale również przedsiębiorców. Nowe przepisy obejmują również zasady komunikacji marketingowej w relacjach B2B. Wcześniej przedsiębiorcy realizujący działania marketingowe i handlowe wobec innych firm mieli większą swobodę w działaniu, jednak Prawo komunikacji elektronicznej wprowadza bardziej rygorystyczne regulacje także w tym zakresie.

Aby prowadzić działania marketingowe i prowadzić komunikację sprzedażową przez zespoły handlowe, niezależnie od tego, czy ich adresatem są osoby fizyczne, czy prawne, należy spełnić wymagania określone w PKE. Zgodnie z artykułem 398, ochrona użytkowników końcowych dotyczy wszystkich abonentów, w tym zarówno osób prywatnych, jak i podmiotów prawnych. W praktyce oznacza to, że przedsiębiorcy muszą uzyskać odpowiednie zgody na kontakt marketingowy i sprzedażowy nie tylko od konsumentów, ale również od firm będących ich partnerami biznesowymi.

Wysokie kary

W przypadku naruszenia przepisów PKE Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej może na podstawie art. 444 ust. 1 pkt 81 PKE nałożyć karę pieniężną. Prezes UKE nakłada na podmiot naruszający art. 398 PKE karę biorąc pod uwagę charakter i zakres naruszenia. Kara pieniężna może wynosić do 3 proc. przychodu ukaranego podmiotu, osiągniętego w poprzednim roku kalendarzowym lub do 1 000 000 zł, przy czym zastosowanie ma kwota wyższa.

Dodatkowo PKE wprowadza sankcje karne za nieprzestrzeganie przepisów ustawy. Ustawodawca w art. 448 PKE za wykroczenie, podlegające karze grzywny uznał przesyłanie środkami komunikacji elektronicznej informacje handlowe bez uprzedniego uzyskania zgody abonenta lub użytkownika końcowego.

Dotychczas pozyskane zgody

Należy zadać sobie pytanie, czy dotychczas uzyskane zgody są ważne, czy też należy je zebrać od nowa? Jeżeli dotychczas zebrane zgody spełniają wymogi RODO i PKE, to mogą być one dalej ważne, jednak administratorzy danych powinni przeprowadzić przegląd tych zgód, sprawdzając ich zgodność z nowymi przepisami.

Należy także mieć na uwadze, że podmiot danych powinien mieć możliwość wycofania zgody w dowolnym momencie. Aspekt ten powinien zostać uwzględniony w wewnętrznych procedurach dotyczących zarządzania danymi.

Aby sprawdzić, czy dotychczasowe zgody marketingowe są zgodne z PKE, warto odpowiedzieć na następujące pytania:

  • Czy przy zawieraniu umowy masz oddzielną zgodę / oddzielny check-box na marketing bezpośredni?
  • Czy masz oddzielną zgodę na każdy wykorzystywany kanał np. na telefon osobno i na e-mail osobno?
  • Czy informacja o zgodzie na otrzymywanie informacji marketingowej jest dobrowolna, konkretna, świadoma i jednoznaczna?
  • Czy wysyłasz informacje handlowe do podmiotów do wszystkich podmiotów ze swojej bazy danych?
  • Czy sprawdziłeś, i czy możesz udowodnić, czy dany podmiot wyraził zgodę na otrzymywanie informacji marketingowych?
  • Czy informujesz swoich klientów, że jego dane mogą być wykorzystane do wysłania informacji handlowych?
  • Czy automatycznie zapisujesz swoich klientów do twojego newslettera?
  • Czy klient wyraża oddzielną zgodę na otrzymywanie newslettera
  • Jaką masz procedurę wypisania się newslettera lub innych form marketingu?
  • Czy klient musi dokonać jakichś dodatkowych czynności, by wypisać się z otrzymywania informacji marketingowych?
  • Czy klient może wyrazić sprzeciw do wykorzystania jego danych kontaktowych do przesyłania informacji handlowej?
  • Czy stosujesz procedurę podwójnej weryfikacji zgody marketingowej (konieczność potwierdzenia lub kliknięcia w linka ze zgodą na otrzymywanie informacji handlowych)?

Nowe przepisy zawarte w prawie komunikacji elektronicznej wprowadzają znaczące zmiany w obszarze uzyskiwania zgód na działania marketingowe i handlowe, które przedsiębiorcy muszą uwzględnić w swojej działalności. Regulacje te nakładają obowiązek uzyskania odrębnej zgody dla każdego kanału komunikacji, niezależnie od tego, czy jest to e-mail, telefon czy SMS. Dotychczasowe zgody mogą być nadal ważne, pod warunkiem że są zgodne z wymaganiami PKE oraz RODO, jednak zaleca się ich szczegółową weryfikację. Szczególnie, jeśli zarówno marketing, jak i zespół handlowy prowadzą dużo aktywności nakierowanych na pozyskanie klientów.

Jeden z czołowych banków w Polsce wprowadza nową strategię wobec frankowiczów

MondayNews.pl: Jeden z czołowych banków w Polsce wprowadza nową strategię wobec frankowiczów. mBank godzi się na to, aby pozywający wstrzymał się z płatnościami rat kapitałowo-odsetkowych i to aż do prawomocnego zakończenia postępowania sądowego. Znawcy tematu przekonują, że taka postawa jest dość nowatorska. Jednak patrząc na to szerzej, dostrzegają oni korzyści dla obu stron sporu. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że bank występuje wobec kredytobiorcy z pozwem o zwrot kapitału kredytu. Jak podkreślają eksperci, nie jest wykluczone, że ww. kwestia zostanie w końcu uregulowana ustawowo. Na rynku już pojawiają się opinie, że tego typu pisma będzie otrzymywać coraz więcej kredytobiorców, bo kredytodawcy mogą w tym dostrzec własny interes.

Wyraźna zmiana frontu

W drugiej połowie czerwca 2024 roku mBank otrzymał pozew od jednego ze swoich klientów. Kredytobiorca domagał się w nim stwierdzenia nieważności zawartej umowy. Zarzucał abuzywne warunki dotyczące przeliczeń kursowych. Kilka miesięcy później bank poinformował, że godzi się na to, aby w celu ułatwienia przyszłych rozliczeń, kredytobiorca wstrzymał się z płatnościami miesięcznych rat kapitałowo-odsetkowych. W piśmie został też wskazany termin tego – tj. od połowy listopada 2024 roku, włącznie do prawomocnego zakończenia postępowania sądowego dotyczącego nieważności umowy.

– Część klientów pozostających w sporze sądowym z naszym bankiem otrzymuje pisma, w których informujemy o możliwości zawieszenia spłat rat kapitałowo-odsetkowych. Naszym celem jest jak najszybsze zamknięcie kwestii kredytów frankowych. Ta propozycja to krok w stronę uproszczenia prowadzonych sporów sądowych, ułatwienia wzajemnych rozliczeń między klientem a bankiem i zmniejszenia ponoszonych przez instytucję kosztów – komentuje Piotr Rutkowski, zastępca rzecznika prasowego mBanku.

Jak stwierdza adwokat Wojciech Wandzel, lider Praktyki Banking & Finance w KKG Legal, żadne przepisy nie zmuszają banku do takiej decyzji, jeśli nie ma postanowienia sądu zabezpieczającego powództwo konsumenta poprzez wstrzymanie płatności rat kredytu. Z uwagi na orzecznictwo, jakie wykształciło się w tzw. sprawach frankowych, banki wypracowują swoje własne strategie postępowania. Z jednej strony one służą ochronie ich słusznych praw, ale z drugiej – minimalizacji kosztów spraw dotyczących kredytów walutowych. Do tego radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo zaznacza, że postawa mBanku w sporach dotyczących stwierdzenia nieważności umowy kredytowej jest dość nowatorska. Chociaż nie wszyscy klienci otrzymali jeszcze takie pisma, można zauważyć, że jest to wyraźna zmiana w podejściu do prowadzenia sporów sądowych. One dotychczas często charakteryzowały się agresywną windykacją i niechęcią do ustępstw. Tutaj widać, że ten front wyraźnie się zmienił.

– Z reguły na rynku można się spotkać z sytuacją klasyczną, czyli wstrzymanie płatności rat jest następstwem postanowienia sądu o udzieleniu zabezpieczenia. Ale praktyka postępowania poszczególnych banków w tej kwestii może być różna. W mojej ocenie, takie rozwiązanie może być korzystne dla obu stron i przybliżać do wypracowania finalnego porozumienia – mówi Piotr Glonek, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny w Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni.

Korzyści dla obu stron

Jak przekonuje adwokat Wojciech Wandzel, w tej sytuacji korzyścią dla kredytobiorcy jest to, że może zaprzestać spłacania rat kredytu bez konieczności uzyskania postanowienia sądu o zabezpieczeniu powództwa poprzez wstrzymanie płatności tych rat. Zdaniem eksperta z KKG Legal, tego rodzaju propozycja ze strony banku powinna więc skłaniać do zawarcia ugody. Ona obecnie pozostaje najszybszym i najkorzystniejszym sposobem rozwiązania sprawy kredytu walutowego, zwłaszcza że obecnie banki oferują bardzo korzystne warunki zawierania takich porozumień.

– Dla banku takie rozwiązanie przynosi korzyści w postaci zmniejszenia kosztów windykacyjnych oraz redukcji ryzyka eskalacji konfliktów z kredytobiorcami. W mojej ocenie, działanie to jest również strategią minimalizowania strat wizerunkowych. Bank, pokazując bardziej ludzkie podejście, może budować wizerunek instytucji otwartej na dialog. Dodatkowo rezygnacja z agresywnych działań może ułatwić rozliczenia po zakończeniu procesu sądowego – analizuje mec. Adrian Goska.

Zdarza się, że kredytobiorca zaprzestaje płatności z własnej inicjatywy i przy braku zabezpieczenia wydanego przez sąd. Jak wyjaśnia mec. Piotr Glonek, w takim przypadku bank jest zobligowany do wypowiedzenia umowy i podjęcia działań windykacyjnych, z dochodzeniem roszczeń na drodze sądowej włącznie. Jak dodaje adwokat Wojciech Wandzel, bank decyduje, czy wszczynać na koszt kredytobiorcy czynności upominawcze i windykacyjne w sytuacji sporu dotyczącego ważności umowy kredytu. Znaczenie ma obrana strategia postępowania w tego typu sprawach przez bank, który ma prawo podjąć działania windykacyjne.

– Średnia wysokość raty w przypadku kredytu frankowego zależy od kwoty kredytu, kursu franka szwajcarskiego oraz warunków umowy – oprocentowania. Przykładowo, dla kredytu na 300 tys. zł, przeliczanego na CHF, rata może wynosić 2500-3500 zł miesięcznie. Jeśli proces sądowy trwa 2 lata, łączna wartość wstrzymanych rat może wynieść nawet od 60 tys. do 84 tys. zł, zależnie od indywidualnych warunków kredytu – wylicza radca prawny z Kancelarii SubiGo.

Wiadomo też, że w ww. przypadku mBank zdecydował się wystąpić wobec kredytobiorcy z pozwem o zwrot kapitału kredytu. Radca prawny Adrian Goska informuje, że jeśli dana osoba otrzymała np. 300 tys. zł w ramach umowy frankowej, to taka kwota znajdzie się w pozwie banku, bez odsetek czy dodatkowych kosztów. Jak zaznacza ekspert, roszczenie kredytodawcy o zwrot kapitału jest skutkiem prawnym unieważnienia umowy, a nie autonomiczną inicjatywą. Bank podejmuje ten krok w ramach ochrony swoich interesów w procesach, które niemal zawsze kończą się stwierdzeniem nieważności umowy.

– Reakcje kredytobiorców na tego rodzaju powództwa są różne. Ale obserwuję, że coraz więcej frankowiczów i ich pełnomocników ma świadomość tego, iż jest to po prostu działanie banku motywowane koniecznością ochrony wypłaconego kapitału, a nie szykana wobec kredytobiorcy. Decydujące znacznie ma fakt, iż banki oferują aktualnie coraz bardziej korzystne pod względem finansowym warunki porozumień kończących spór z kredytobiorcą. Liczba zawieranych ugód sądowych oraz pozasądowych systematycznie rośnie – wyjaśnia ekspert z Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni.

Strategie i projekt ustawy

Analizując powyższe, rodzi się pytanie, czy coraz więcej kredytobiorców będzie otrzymywać tego typu pisma z banków. Adwokat Wojciech Wandzel przekonuje, że strategie banków zmieniają się wraz z rozwojem orzecznictwa, bowiem kredytodawcy kierują się orzecznictwem sądów. Nie sposób więc obecnie przewidzieć, w którym kierunku te działania pójdą. Zależeć to będzie również od dalszego kształtowania się pomysłów legislacyjnych, nad którymi pracuje Ministerstwo Sprawiedliwości.

– W znacznej części spraw, w toku postępowania, klienci otrzymują postanowienie o zawieszeniu spłacania rat. Automatyczne zawieszenie w przypadku sporu sądowego zakłada również propozycja ustawy przygotowana przez resort sprawiedliwości. Wychodzimy naprzeciw tym rozwiązaniom i już teraz informujemy klientów o takiej możliwości. Nieustannie ponawiamy też propozycje ugodowe. Jesteśmy przekonani, że porozumienie jest dla obu stron rozwiązaniem szybszym i lepszym od toczenia wieloletnich sporów prawnych – dodaje zastępca rzecznika prasowego mBanku.

Według mec. Piotra Glonka, nie można wykluczyć, że opisane rozwiązanie znajdzie podstawę ustawową i stanie się zasadą obowiązującą we wszystkich sprawach tego rodzaju. W opinii eksperta, trudno jednoznacznie przesądzić, czy opisana praktyka tego konkretnego banku stanie się bardziej powszechna. Banki aktualnie mocno ukierunkowane są na ciągłe zwiększanie skali i efektywności wdrożonych już projektów ugód i mediacji. Monitorowane są stale poszczególne elementy, które wpływają lub mogą wpłynąć na efektywność tego procesu. Radca prawny zakłada również, że praktyka zawieszania płatności rat z inicjatywy banku, będzie także podlegać ocenie pod tym kątem.

– Można spodziewać się, że podobne pisma będą w przyszłości otrzymywać coraz większe grupy kredytobiorców, szczególnie w kontekście rosnącej liczby wyroków sądów unieważniających umowy frankowe. Kluczowym czynnikiem, który może wpłynąć na rozszerzenie tego podejścia, jest presja na banki wynikająca z ryzyka przegranych procesów oraz potrzeba ograniczenia kosztów windykacji i dodatkowych postępowań sądowych. Działania mBanku mogą stanowić precedens, który inne instytucje finansowe zaczną naśladować, aby zmniejszyć napięcia z klientami oraz ograniczyć straty wizerunkowe – podsumowuje radca prawny Adrian Goska.

Konferencja GigaCon „Elektroniczny Obieg Informacji w firmie”

23 stycznia 2025 r. GigaCon organizuje konferencję „Elektroniczny Obieg Informacji w firmie”, podczas której wystąpi CTO Łukasz Wierzbicki i omówi temat „Zarządzanie dostępem i tożsamością w złożonych systemach IT”.

Dobrze zaprojektowany moduł do zarządzania tożsamością i uprawnieniami użytkowników jest podstawą do zrealizowania bezpiecznego i nowoczesnego systemu informatycznego. Rola zastosowania odpowiedniej klasy zabezpieczeń jest szczególnie ważna w krytycznych obszarach działania firmy takich jak elektroniczny obieg dokumentów.  W trakcie prezentacji omówione zostaną między innymi:

  • nowoczesne podejścia w zarządzaniu tożsamością i uprawnieniami wraz z narzędziami implementującymi te reguły
  • wieloskładnikowe uwierzytelnianie
  • model Zero Trust
  • drobnoziarnista kontrola dostępu
  • korzyści z efektywnego zarządzania dostępem i tożsamością.

Więcej informacji: https://www.gigacon.org/eoif-012025

Kancelaria Gardocki i Partnerzy jest partnerem merytorycznym wydarzenia.

 

Dni wolne od pracy. Rok 2025 r. korzystny dla pracowników

W tym roku zatrudnieni mają aż 14 dni ustawowo wolnych od pracy. W wyniku ostatnich zmian legislacyjnych otrzymali bowiem kolejny  wolną Wigilię. 2025 r. daje pracownikom wiele okazji do świętowania. Kalendarz długich weekendów też układa się korzystnie.

Już na początku roku zatrudnieni mogli wybrać się na dłuższy wypoczynek. Wystarczyły bowiem tylko dwa dni urlopu, aby skorzystać z sześciu dni wolnego (trzeba było połączyć wolne w Nowy Rok ze świętowaniem Trzech Króli).

Kolejny długi weekend w 2025 r. pracownicy mogą zaplanować np. w majówkę. W tym roku 1 maja wypada w czwartek. Wystarczy zatem tylko jeden dzień urlopu (na piątek 2 maja), aby zyskać czterodniowy, długi weekend. Aby nie tracić dni z urlopu wypoczynkowego, można też odebrać dzień wolny za święto wypadające w sobotę (3 maja).

Jednak najwięcej pracownicy zyskają na wolnej wigilii Bożego Narodzenia. Zatrudnieni będą mieli wolne od środy (24 grudnia). Planując na ten okres dłuższy wypoczynek, wystarczy wziąć dwa dni urlopu (22–23 grudnia), aby zyskać aż dziewięć dni wolnego.

Ustanowienie Wigilii dniem wolnym od pracy to nowe rozwiązanie. Przypomnijmy, wprowadza je ustawa z 6 grudnia 2024 r. o zmianie ustawy o dniach wolnych od pracy oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1965).

Ustawa przewiduje ponadto, że trzy niedziele poprzedzające Wigilię będą niedzielami handlowymi. To wzbudziło zastrzeżenia prezydenta RP, dlatego mimo że podpisał ustawę, podjął też decyzję o skierowaniu jej do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej, m.in. ze względu na uwagi związkowców.

Chodzi o wątpliwości, które były podnoszone przede wszystkim podczas rozmów prowadzonych w Pałacu Prezydenckim z przedstawicielami pracodawców i pracowników. W ich trakcie poruszono kwestie braku konsultacji ustawy i zaskoczenia obu stron tymi przepisami.

– Organizacje pracowników, przede wszystkim Solidarność, kładły nacisk na dyskryminacyjny charakter ustawy wobec pracowników zatrudnionych w handlu. W związku z tym prezydent zdecydował, że ustawa będzie poddana kontroli przez TK, jednak w trybie następczym, czyli ustawa wchodzi w życie, ale punktowo; w tych aspektach, które budzą duże zaniepokojenie partnerów społecznych, zostanie skierowana do TK – wyjaśniła Małgorzata Paprocka, szefowa Kancelarii Prezydenta RP.

Bez względu na te zastrzeżenia już w tym roku Wigilia będzie dniem ustawowo wolnym od pracy.

Radca prawny Iwona Smolak komentuje dla Dziennika Gazeta Prawna: – W 2025 r. dwa dni ustawowo wolne od pracy przypadają w soboty, tj. 3 maja oraz 1 listopada. Zgodnie z postanowieniem art. 130 par. 2 kodeksu pracy „każde święto występujące w okresie rozliczeniowym i przypadające w innym dniu niż niedziela obniża wymiar czasu pracy o 8 godzin”. Oznacza to, że pracownikom zatrudnionym w ramach stosunku pracy, dla których sobota jest dniem wolnym od pracy (tj. pracującym od poniedziałku do piątku) – w zamian za święto przypadające w sobotę – przysługuje jeden dzień wolny, do końca okresu rozliczeniowego (który zazwyczaj stanowi jeden miesiąc kalendarzowy). Za wypadające w sobotę Święto Narodowe Trzeciego Maja takiemu pracownikowi powinien zatem zostać udzielony inny dzień wolny w maju 2025 r., a za wypadające w sobotę Wszystkich Świętych – inny dzień wolny w listopadzie 2025 r. Zatem podczas planowania odpoczynku w 2025 r. zasadnym będzie wykorzystanie dnia wolnego od pracy za 3 maja – dnia 2 maja, oraz za 1 listopada – 10 listopada. Takie rozwiązanie spowoduje, że w 2025 r. będziemy mogli korzystać z dwóch wydłużonych weekendów bez strat w ustawowym wymiarze dni urlopowych.

Kancelaria wygrywa spór frankowy dla banku

W praktyce orzeczniczej nie często zdarza się, że to bank wygrywa spór o ustalenie nieważności umowy frankowej. Stało się tak w sprawie prowadzonej w imieniu banku przez zespół procesowy Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni w składzie: radca prawny Karolina Zarzycka, adwokat Magdalena Sakowska oraz radca prawny, doradca restrukturyzacyjny Piotr Glonek.

Postępowanie dotyczyło powództwa z którym wystąpił nabywca nieruchomości obciążonej hipoteką zabezpieczającą kredyt frankowy. Jeszcze przed wszczęciem sporu kredyt został spłacony w całości, a własność nieruchomości została zwrotnie przeniesiona przez powoda na kredytobiorców. Powód tłumaczył, że interes prawny w żądaniu ustalenia nieważności umowy kredytu kojarzy z okolicznością prowadzenia przeciwko niemu egzekucji należności z umowy kredytu w czasie, gdy jako właściciel nieruchomości miał status dłużnika rzeczowego. Wskazywał, że skoro chodziło o wierzytelność z nieważnej jego zdaniem umowy kredytu frankowego to egzekucja była nielegalna, a więc bank bezprawnie przysporzył sobie koszty egzekucji. W tym stanie faktycznym pozwany bank skutecznie podniósł zarzut braku interesu prawnego w żądaniu ustalenia nieważności umowy kredytu z kilku przyczyn. Po pierwsze powód nigdy nie był stroną umowy kredytu. Po drugie umowa kredytu została całkowicie spłacona jeszcze przed wszczęciem powództwa. Po trzecie w dacie orzekania powód nie miał nawet statusu dłużnika rzeczowego. Dodatkowo zaś, pretensje powoda o rzekomo bezprawnie wyegzekwowane koszty egzekucji teoretycznie mogłyby stanowić podstawę roszczenia o zapłatę (wysoce wątpliwego zresztą). Jednak fakt logicznego powiązania motywów pozwu o ustalenie z potencjalnym roszczeniem o świadczenie, gdzie kwestia ustalenia nieważności umowy kredytu miałaby status przesłankowy, wyklucza istnienie interesu prawnego o którym mowa w art. 189 k.p.c. Zarzuty przedstawione w imieniu banku zostały uwzględnione przez sąd, który oddalił powództwo.

Wydany wyrok potwierdza, że w niektórych stanach faktycznych, ciągle aktualna jest zasada braku istnienia interesu prawnego z art. 189 k.p.c. w sytuacjach, gdy z motywów pozwu wynika dalej idące roszczenie o świadczenie – gdzie sprawa nieważności stanowi przesłankę.

Cinkciarz.pl a problem z wypłatą pieniędzy

Cinkciarz.pl to kantor internetowy, którego klienci od tygodni, a niektórzy nawet od miesięcy, mają problem z wypłatą pieniędzy tam wpłaconych, z uwagi na problemy spółki z terminowym realizowaniem przelewów, mimo że powinna realizować je w dniu złożenia przez klienta dyspozycji. Opóźnienia w realizacji wymiany walut i przekazów pieniężnych są znaczne. Nie jest wiadome na chwilę obecną, ile osób oczekuje na należne im pieniądze ani jak wysoka jest omawiana kwota, jednak nie chodzi jedynie o kwoty w wysokości kilku tysięcy złotych – w niektórych przypadkach kwoty te były rzędu nawet setek tysięcy złotych. Marcin Pióro, prezes Conotoxia Sp. z o. o., która jest operatorem popularnego serwisu wymiany walut Cinkciarz.pl, stanowczo zaprzeczył, aby środki klientów były wykorzystywane na inwestycje rynkowe, a dodatkowo zapewnił, że wszelkie transakcje zostaną zrealizowane. „Stanowczo zaprzeczamy sugestiom, jakoby pieniądze klientów szły na inwestycje na rynkach. Środki należące do klientów nigdy nie były przeznaczane na działania inwestycyjne” – twierdzi Marcin Pióro w rozmowie z wyborcza.biz. Ponadto Cinkciarz.pl zapewnia, że pieniądze są bezpieczne i wrócą do klientów w oczekiwanej walucie oraz że przyczyną powyższego są problemy techniczne, a sama spółka pracuje nad przywróceniem pełnej funkcjonalności. Marcin Pióro dodatkowo poinformował, iż  spółka od 2018 r. toczy spór sądowy z bankiem z SGB-Bank S.A., a także planuje wytoczyć procesy kilku innym bankom, domagając się odszkodowań w łącznej wysokości 3 miliardów złotych, bowiem – jak wskazał – kwota ta odzwierciedla szacowaną szkodę majątkową spółki, zarówno bezpośrednią, jak i utracone korzyści. Warto przy tym wskazać, że wśród klientów serwisu z pewnością jest wielu kredytobiorców frankowych, dla których Cinkciarz.pl był wygodnym sposobem wymiany waluty z PLN na CHF, gdyż mają oni możliwość spłaty swoich zobowiązań bezpośrednio w walucie waloryzacji dla uniknięcia dodatkowych opłat narzucanych przez banki w przypadku spłacania frankowych rat w walucie PLN.

Powyższe prowadzi do wniosku, że klienci serwisu oczekujący na należne im pieniądze powinni podjąć natychmiastowe działania i żyć wszelkich możliwych instrumentów prawnych, aby jak najszybciej odzyskać pieniądze.

Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Regionalną w Poznaniu.

Prokuratura Regionalna w Poznaniu na początku października wszczęła po zawiadomieniu Komisji Nadzoru Finansowego śledztwo dotyczące Conotoxia Sp. z o. o., należącej do popularnego kantoru internetowego Cinkciarz.pl, które prowadzone pod sygnaturą akt 2007-2.Ds.21.2024. Sprawa ta dotyczy dwóch wątków, które zostały połączone w jedno postępowanie – początkowo zostało bowiem złożone do Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze zawiadomienie Komisji Nadzoru Finansowego dotyczące ustawy o rachunkowości, natomiast wraz z informacjami o podejrzeniu oszustwa w internetowym systemie wymiany walut, sprawa została przekazana do Prokuratury Regionalnej w Poznaniu i połączona.

Prokurator Krajowy Dariusz Korneluk utworzył w Prokuraturze Regionalnej w Poznaniu zespół prokuratorów w celu prowadzenia śledztwa dotyczącego działalności internetowego serwisu wymiany walut Cinkciarz.pl, a dokładniej postępowanie to toczone jest „w sprawie doprowadzenia, w okresie od co najmniej 2020 r. do końca września 2024 r., na terenie całego kraju, wielu osób korzystających z usługi internetowej wymiany walut do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, za pomocą wprowadzenia ich w błąd co do faktycznego przeznaczenia pozyskanych od nich środków pieniężnych w ramach świadczonej usługi, tj. o przestępstwo z art. 286 § 1 k.k. i inne” (art. 286 § 1 k.k. ma brzmienie: „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.”). Pojawiły się bowiem obawy, że Cinkciarz.pl bez wiedzy swoich klientów obracał ich pieniędzmi. Do zespołu prokuratorów przydzielono dwóch ekspertów z Prokuratury Regionalnej w Poznaniu oraz dziesięciu funkcjonariuszy policji, w tym specjalistów z Centralnego Biura Śledczego Policji oraz Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim, a nad zespołem kierownictwo objęła prokurator Sylwia Fabiś.

Cofnięcie przez Komisję Nadzoru Finansowego licencji Conotoxia Sp. z o.o.

Na przełomie września i października br. Komisja Nadzoru Finansowego poinformowała, iż prowadzi czynności po skargach klientów dotyczących realizacji usług wymiany walut przez kantor Cinkciarz.pl.

W dniu 2 października 2024 roku Komisja Nadzoru Finansowego wydała jednogłośnie decyzję cofającą zezwolenie na świadczenie przez Conotoxia Sp. z o.o., w skład której wchodzi Cinkciarz.pl, usług płatniczych w charakterze krajowej instytucji płatniczej. Komisja Nadzoru Finansowego stwierdziła w wyniku przeprowadzonego postępowania administracyjnego oraz na podstawie ustaleń nadzorczych, iż Conotoxia Sp. z o. o. nie zapewnia ostrożnego i stabilnego zarządzania działalnością w zakresie usług płatniczych, w związku z czym zachodzi przesłanka cofnięcia tej spółce zezwolenia na świadczenie usług płatniczych w charakterze krajowej instytucji płatniczej, która określona jest w art. 69 ust. 1 pkt 2 w zw. z art. 64 ust. 1 pkt 3 ustawy o usługach płatniczych.

Istotnym dla powzięcia powyżej przedstawionego rozstrzygnięcia KNF było niewypełnianie przez Conotoxia Sp. z o. o. obowiązków ustawowych związanych z ochroną środków pieniężnych przyjętych od użytkowników usług płatniczych na poczet wykonania transakcji płatniczych (art. 78 ust. 1-3 ustawy o usługach płatniczych). Decyzja KNF była natychmiast wykonalna, a jej skutkiem stało się wykreślenie Conotoxia Sp. z o. o. z prowadzonego przez KNF rejestru dostawców usług płatniczych i wydawców pieniądza elektronicznego wraz z jej agentami, za pośrednictwem których wykonywała usługi płatnicze, tj. Cinkciarz.pl sp. z o. o. i Cinkciarz.pl Marketing sp. z o. o. Decyzja ta nie wpłynęła natomiast na możliwość prowadzenia przez Conotoxia Sp. z o. o. kantoru internetowego, jednakże spółka nie może zawierać nowych umów o prowadzenie rachunków płatniczych, wydawać kart wielowalutowych czy przyjmować nowych wpłat na już istniejące rachunki klientów. Conotoxia Sp. z o. o. zaskarżyła decyzję wydaną przez KNF w całości, zarzucając komisji naruszenie przepisów postępowania administracyjnego i zastosowanie błędnej wykładni przepisów materialnych, a także wydanie decyzji z naruszeniem zasady proporcjonalności wynikającej z konstytucji. Stwierdziła bowiem, że decyzja ta „może doprowadzić do powstania znaczących utrudnień i opóźnień w świadczeniu usług dla klientów spółki”, a więc „jedynym sposobem na zminimalizowanie tego ryzyka oraz naprawienia błędów popełnionych w działaniach komisji jest wstrzymanie wykonalności decyzji, oraz jej uchylenie”.

Wnioski o zabezpieczenie roszczeń i pozwy indywidualne o zapłatę

Wskazane jest jak najszybsze podjęcie działań, aby nie utracić swoich środków. Do sądu trafiły już pierwsze pozwy o zapłatę, wraz z wnioskami o udzielenie zabezpieczenia poprzez zajęcie środków pieniężnych na rachunkach bankowych należących do Cinkciarza (dokładniej do spółki Conotoxia Sp. z o. o., której Komisja Nadzoru Finansowego cofnęła licencję Krajowej Instytucji Płatniczej), a składanie tychże pozwów wraz z wnioskami o udzielenie zabezpieczenia jest zalecane w omawianej sytuacji. Istnieje bowiem realne ryzyko, że Conotoxia Sp. z o. o. wystąpi z wnioskiem o ogłoszenie upadłości, a istotne jest zabezpieczenie środków finansowych oraz ich późniejsze wyegzekwowanie przed ewentualnym transferem środków poza grupę kapitałową Conotoxia Sp. z o. o.

Obecnie zabezpieczenia mogą być udzielane w trybie przewidzianym dla podmiotów, które nie złożyły wniosku o ogłoszenie upadłości, a mianowicie na podstawie art. 747 pkt 1 w zw. z art. 730 § 2 kodeksu postępowania cywilnego. Sądy mają ustawowy termin 7 dni na rozpatrzenie wniosku o zabezpieczenie, który w przypadku konieczności wyznaczenia rozprawy może zostać wydłużony do 30 dni, chociaż w praktyce średni czas rozpatrywania wynosi kilka tygodni.

Art. 747 k.p.c. ma następujące brzmienie: „Zabezpieczenie roszczeń pieniężnych następuje przez: 1) zajęcie ruchomości, wynagrodzenia za pracę, wierzytelności z rachunku bankowego albo innej wierzytelności lub innego prawa majątkowego; 2) obciążenie nieruchomości obowiązanego hipoteką przymusową; 3) ustanowienie zakazu zbywania lub obciążania nieruchomości, która nie ma urządzonej księgi wieczystej lub której księga wieczysta zaginęła lub uległa zniszczeniu; 4) obciążenie statku albo statku w budowie hipoteką morską; 5) ustanowienie zakazu zbywania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu; 6) ustanowienie zarządu przymusowego nad przedsiębiorstwem lub gospodarstwem rolnym obowiązanego albo zakładem wchodzącym w skład przedsiębiorstwa lub jego częścią albo częścią gospodarstwa rolnego obowiązanego.”.

Art. 730 k.p.c. ma brzmienie: „§ 1. W każdej sprawie cywilnej podlegającej rozpoznaniu przez sąd lub sąd polubowny można żądać udzielenia zabezpieczenia. § 2. Sąd może udzielić zabezpieczenia przed wszczęciem postępowania lub w jego toku. Po uzyskaniu przez uprawnionego tytułu wykonawczego dopuszczalne jest udzielenie zabezpieczenia tylko wtedy, jeżeli ma ono na celu zabezpieczenie roszczenia o świadczenie, którego termin spełnienia jeszcze nie nastąpił.”.

Zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa

Ponadto możliwe jest złożenie zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa w celu uzyskania statusu pokrzywdzonego w sytuacji postawienia zarzutów.

Ugody przedstawione klientom przez Cinkciarz.pl

Niektórzy klienci Cinkciarz.pl otrzymali ugody o takiej samej treści dla wszystkich klientów, których celem miało być zapewnienie dodatkowego zabezpieczenia klientom, którzy nie otrzymali dotąd zwrotu środków. Spółka proponuje wyższe niż ustawowe odsetki, tj. 8 punktów procentowych powyżej ustawowej stopy rocznych odsetek za zwłokę, czyli łącznie 19,25% – w zamian za wydłużenie czasu spłaty do 12 lub 18 miesięcy od dnia zawarcia proponowanej ugody. W ugodzie znajduje się ustęp, zgodnie z którym „w czasie trwania ugody klient zobowiązuje się nie podejmować jakichkolwiek czynności zmierzających do wcześniejszego zwrotu zobowiązania od spółki i uznaje, że każda czynność podjęta przed tym terminem przed organem publicznym, w tym sądem powszechnym, będzie przedwczesna”. Wśród klientów kantoru jest wiele negatywnych opinii na temat proponowanej ugody. Również eksperci stwierdzają, że taka ugoda nie zapewnia gwarancji pieniędzy nawet w terminie zawartym w ugodzie, dlatego więc zalecane jest skorzystanie z instrumentów prawnych opisanych powyżej w celu odzyskania należnych pieniędzy.