Jak banki mogą przygotować się na falę pozwów po wyrokach dotyczących klauzul abuzywnych w umowach kredytowych?

Klauzule abuzywne w umowach frankowych sprawiły poważne perturbacje w sektorze bankowym, który zdaje się, że musi w trybie pilnym stworzyć nową strategię zarządzania ryzykiem prawnym. Fala roszczeń klientów, nagłośnione orzeczenia unijne i krajowe oraz narastająca ilość pozwów pomiędzy stronami umów kredytowych oznaczają, że instytucje finansowe wymagają zarówno lepszych procedur, jak i nowego sposobu komunikacji z klientami. Umowy kredytowe we frankach pokazały, że nadchodząca dekada będzie czasem intensywnych rozliczeń jak również restrukturyzacji praktyk rynkowych.

Analiza:
Analiza ryzyka i przegląd umów wydają się koniecznością aby w przyszłości lepiej przygotować się na wyzwania związane z klauzulami abuzywnymi. Banki muszą dokonać szczegółowego przeglądu umów pod kątem prawnym, identyfikując te, w których mogła znaleźć się klauzula abuzywna lub inne konstrukcje narażone na unieważnienie. Dotyczy to szczególnie produktów walutowych, gdzie klauzule abuzywne w kredytach frankowych były najczęściej przedmiotem sporów. Samo mapowanie zagrożeń to jednak dopiero początek – kluczowa będzie ocena potencjalnego obciążenia finansowego w różnych scenariuszach orzeczniczych.

Polityka ugód:
W aktualnym okresie „fali” pozwów frankowych wiodącą praktyką większości banków jest przemyślana polityka ugodowa. Wielu ekspertów wskazuje, że budowanie strategii opartych jedynie na obronie w sądach staje się nieopłacalne. Ugody, nawet kosztowne, mogą przynieść bankom wymierne korzyści: zmniejszanie ryzyka procesowego, przewidywalność skutków finansowych oraz ograniczenie negatywnych kosztów reputacyjnych. Proaktywny dialog z klientami, bez wykorzystywania przewagi kontraktowej — zwłaszcza tymi, którzy rozważają odstąpienie od umowy kredytowej — może zmniejszyć liczbę sporów sądowych co w dłuższej perspektywie może przynieść zauważalne korzyści dla Banków.

Wzmocnienie procesów compliance i standardów umownych:
Najważniejszą lekcją dla sektora finansowego jest konieczność gruntownej przebudowy procesów compliance. Każdy nowy produkt musi być projektowany w zgodzie z wysokimi standardami transparentności i zrozumiałości dla klienta a w szczególności konsumenta. Zasadnym jest odwoływanie się do procedur i koncepcji dotyczących sprawiedliwego projektowania produktów, które minimalizują ryzyko pojawienia się konstrukcji uznawanych za nieuczciwe. Jednocześnie banki powinny wdrożyć systemy szybkiej weryfikacji i korekty zapisów, zanim trafią one do obrotu.

Rekomendacje KNF dla banków:
Istotną rolę odgrywają również rekomendacje KNF dla banków, które w ostatnich latach coraz mocniej akcentują obowiązek rzetelnego informowania klientów o ryzyku walutowym oraz o potencjalnych konsekwencjach finansowych umów zawieranych w walutach obcych. Banki, które w pełni wdrożą dobre praktyki nadzorcze i wzmocnią kulturę zgodności, będą znacznie mniej narażone na kolejne fale sporów.

Zarządzanie komunikacją i odbudowa zaufania:
Wyzwania prawne to jedno, ale równie ważne jest strategiczne zarządzanie komunikacją. Klienci oczekują od instytucji finansowych przejrzystości i gotowości do rozmów. Budowanie relacji opartych na zaufaniu wymaga nie tylko reakcji na istniejące roszczenia, lecz także jasnego wyjaśniania, jakie działania bank podejmuje, aby podobne sytuacje nie powtórzyły się w przyszłości. W czasach, gdy opinia publiczna uważnie obserwuje jak klauzule abuzywne w umowach frankowych są rozstrzygane – wizerunek instytucji finansowej ma znaczący wpływ na jej stabilność.

Podsumowując banki stoją dziś przed jednym z największych wyzwań prawnych od czasu globalnego kryzysu finansowego. Rosnąca liczba pozwów, w tym także wynikających z ofensywy procesowej po stronie sektora bankowego — czego przykładem są pozwy banków przeciwko frankowiczom — wymaga kompleksowego i wielowymiarowego podejścia. Właściwa analiza ryzyka, wdrożenie efektywnych procedur ugodowych, wzmocnienie compliance, stosowanie się do wytycznych KNF oraz odpowiednia komunikacja z klientami – stanowią fundament przygotowania na nadchodzące lata. Ostatecznie to właśnie zdolność adaptacji i transparentność zadecydują o tym, jak sektor poradzi sobie ze skutkami obecnej fali sporów wokół kredytów walutowych.

Nowelizacja ustawy o KRS wchodzi w życie

Nie trzeba już publikować wpisów w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, a sądy i urzędy mogą pobierać dokumenty elektronicznie z Krajowego Rejestru Sądowego.

Od soboty obowiązuje nowelizacja ustawy o KRS oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2025 r., poz. 1556). To efekt rosnącego znaczenia usług elektronicznych. Prawnicy ostrzegają jednak, że cyfryzacja niesie ryzyko dla bezpieczeństwa danych.

Bez ogłoszeń w monitorze sądowym

Nowela usuwa obowiązek publikowania wpisów z KRS w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. Wprowadza też zasadę, że dzień dokonania wpisu w rejestrze jest jednocześnie dniem, od którego liczą się jego skutki. Zmianę chwalą prawnicy, z którymi rozmawiał DGP.

– Publikacja niektórych ogłoszeń, zwłaszcza informacji o złożeniu sprawozdań finansowych, była pewnym archaizmem. Zniesienie tego obowiązku obniży koszty funkcjonowania państwa i zmniejszy liczbę uciążliwych formalności administracyjnych. W dobie powszechnego dostępu do danych z KRS publikacja niektórych wpisów była w zasadzie zbędna – mówi Rafał Roszkowski, adwokat w GKR Legal.

Podobnie uważa Krzysztof Łyszyk, radca prawny i partner w LWW Łyszyk Wesołowski i Wspólnicy sp.k. Jego zdaniem korzyści odniosą nie tylko finanse państwa, ale też sami przedsiębiorcy.

– Automatyczna publikacja każdej zmiany w KRS wiązała się z obowiązkiem wniesienia opłaty w wysokości 100 zł. Dzięki noweli koszty ponoszone przez przedsiębiorców przy rejestracji zmian, np. przy zmianach w zarządzie, będą niższe – dodaje prawnik.

Gorsza ochrona danych

Duże kontrowersje budzi natomiast zmiana, która pozwala podmiotom publicznym (m.in. urzędom, sądom) czy innym instytucjom realizującym zadania publiczne korzystać z danych z KRS przez sieć (API). Dzięki temu nie będą już musiały za każdym razem prosić o tradycyjny odpis czy zaświadczenie.

Aby skorzystać z takiego dostępu, urząd czy sąd musi wystąpić do Ministerstwa Sprawiedliwości o zgodę. Wniosek ma zawierać oświadczenie, że instytucja korzysta z systemów pozwalających sprawdzić, kto i jakie dane pobiera oraz kiedy, a także że wprowadzono odpowiednie zabezpieczenia techniczne i organizacyjne chroniące pobierane informacje. Wnioskodawca musi też zapewnić, że będzie korzystał z danych wyłącznie zgodnie z ustawą o KRS i że właściwie je zabezpieczy (art. 4 ust. 4g ustawy o KRS).

Ministerstwo Sprawiedliwości będzie sprawdzać, czy dany podmiot spełnia wymagania techniczne i czy potrzebuje dostępu do danych KRS w ramach swoich zadań. To ma zapobiegać niekontrolowanemu lub nieuzasadnionemu korzystaniu z informacji. MS może też odmówić takiego dostępu. Nowe przepisy przewidują też kary dla tych, którzy próbują pobierać dane z KRS przez sieć bez odpowiedniego uprawnienia. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności albo dwa lata więzienia.

Zdaniem ekspertów zabezpieczenia nie są wystarczające.

– Z jednej strony obowiązki te, zwłaszcza dotyczące wdrożenia odpowiednich zabezpieczeń, wynikają bezpośrednio z RODO i każdy administrator danych odpowiada za ich realizację. Z drugiej strony nasuwa się pytanie, po co ustawodawca wymaga składania takich oświadczeń? Czy chodzi o weryfikację stanu faktycznego po stronie wnioskodawcy? Jeśli tak, to nie powinno to mieć formy oświadczenia, bo samo w sobie niczego nie sprawdza – jedynie potwierdza, że ktoś je złożył – komentuje Paweł Litwiński, adwokat i partner w Barta Litwiński Kancelaria Radców Prawnych i Adwokatów.

Tymczasem np. w ustawie o ewidencji ludności (t.j. Dz.U. z 2025 r., poz. 274 ze zm.)dane z rejestru PESEL i rejestru mieszkańców udostępnia się za pomocą urządzeń teletransmisji danych podmiotom, które spełnią łącznie określone warunki.

– Różnica polega na tym, że w przypadku bazy PESEL nie wymaga się składania oświadczeń, lecz faktycznego spełnienia określonych warunków. Co najważniejsze, dostęp do danych za pomocą urządzeń teletransmisji jest odmawiany, jeśli te warunki nie zostaną spełnione – wyjaśnia mec. Paweł Litwiński.

Zdaniem prawnika, w przypadku KRS standardy ochrony danych dla podmiotów publicznych są niższe niż w przypadku innych rejestrów, np. PESEL. – Jasne, KRS jest jawny, a PESEL nie, ale to nie znaczy, że dane w KRS nie wymagają ochrony. Dane osobowe pozostają danymi osobowymi – podkreśla.

Rejestracja w KRS tylko online

Od momentu wejścia w życie nowelizacji gminy nie muszą już udostępniać w swoich urzędach papierowych formularzy wniosków do KRS o rejestrację spółek jawnych oraz udzielać informacji o wysokości opłat, sposobie ich uiszczania oraz o właściwości miejscowej sądów rejestrowych. Wymóg składania wniosków dotyczących spółek jawnych przez internet w systemie teleinformatycznym obowiązuje zaś od 1 lipca 2021 r.

Nowelizacja wprowadziła także pełną digitalizację postępowań dla podmiotów ujawnianych w rejestrze stowarzyszeń. Dotychczas możliwe było składanie wniosków również w formie papierowej, co nierzadko prowadziło do komplikacji, zwłaszcza braków formalnych skutkujących zwrotem wniosku. Ujednolicenie formy i przeniesienie całej procedury do systemu teleinformatycznego powinno znacząco poprawić jakość składanych dokumentów i zmniejszyć liczbę błędów. Ta zmiana wejdzie w życie jednak dopiero 1 kwietnia 2027 r.

– Pozytywnie oceniam pełną elektronizację akt w rejestrze stowarzyszeń i fundacji oraz uporządkowanie zasad dostępu do danych przez API. To oznacza jednoznaczny kierunek: odchodzimy od papieru i rozproszonych procedur, zmierzając do spójnego, cyfrowego obiegu dokumentów. Dla profesjonalnych pełnomocników to realna oszczędność czasu i zmniejszenie ryzyka błędów wynikających z formalizmów technicznych. Sprawi to także, że instytucje publiczne przestaną pytać przedsiębiorców o informacje, które i tak mają w systemie – komentuje Marcin Malinowski, adwokat w Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni.

Cyfryzacja rodzi też problemy

Wśród prawników pojawiają się obawy, że coraz większe uzależnienie od systemów teleinformatycznych może się skończyć problemami.

– Użytkownicy portalu rejestrów sądowych wiedzą z własnego doświadczenia, że awarie i przerwy w działaniu zdarzają się kilka razy w roku i potrafią ciągnąć się całymi dniami. Pozostaje więc liczyć, że pełna cyfryzacja nie przeciąży rządowych systemów do tego stopnia, że dostęp do usług publicznych jeszcze się pogorszy – komentuje mec. Łyszyk.

Jak tłumaczy, teoretycznie nowelizacja ustawy o KRS ma przynieść sporo korzyści i administracji, i przedsiębiorcom. Likwiduje kilka przestarzałych elementów systemu, co samo w sobie jest pozytywne. Nie można jednak ignorować ryzyka, zwłaszcza jeśli chodzi o przejrzystość działania rejestru i ochronę danych osobowych. W praktyce to nie ustawa na papierze, ale jakość technicznego wdrożenia i organizacji zdecyduje o tym, czy obywatele faktycznie zyskają większe zaufanie do rejestru.

Etap legislacyjny

Ustawa weszła w życie

Oświadczenie o sankcji kredytu darmowego – co dalej? Perspektywa kredytodawcy

Sankcja kredytu darmowego stanowi obecnie istotne wyzwanie dla kredytodawców. Wzmożona aktywność kancelarii prawnych specjalizujących się w sporach z sektorem finansowym, a także rosnąca liczba oświadczeń składanych przez konsumentów, powodują, że prawidłowa organizacja procesu obsługi tych spraw – od momentu wpływu oświadczenia po ewentualne postępowanie sądowe – nabiera istotnego znaczenia w kontekście bezpieczeństwa prawnego oraz stabilności organizacyjnej instytucji finansowych.

Instytucja sankcji kredytu darmowego została uregulowana w art. 45 ustawy z dnia 12 maja 2011 r. o kredycie konsumenckim. Zgodnie z przepisem, konsument, który uzna, że przy zawieraniu umowy kredytowej doszło do naruszenia obowiązków informacyjnych lub uchybień formalnych, może złożyć oświadczenie o skorzystaniu z tego uprawnienia. Skutkiem złożenia oświadczenia może być przekształcenie umowy w stosunek nieodpłatny, w ramach którego kredytobiorca zobowiązany jest wyłącznie do zwrotu udostępnionego kapitału. W praktyce oznacza to dla banku potencjalną utratę należnych odsetek, prowizji i innych kosztów związanych z udzieleniem finansowania, a w niektórych przypadkach także konieczność zwrotu świadczeń już pobranych.

Należy jednak podkreślić, że samo złożenie oświadczenia o sankcji kredytu darmowego przez konsumenta nie powoduje automatycznego uznania jego skuteczności. Oświadczenie to ma charakter informacyjny i stanowi jedynie zawiadomienie o zamiarze skorzystania z przysługującego prawa. Dopiero szczegółowa analiza treści umowy oraz okoliczności jej zawarcia pozwala ustalić, czy przesłanki zastosowania sankcji zostały spełnione. To kredytodawca, jako wierzyciel, dokonuje oceny zasadności oświadczenia, a jego podstawą jest przeprowadzenie kompleksowej analizy merytorycznej zgodnie z art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim.

Uprawnienia wierzyciela obejmują weryfikację poprawności formalnej umowy kredytowej, ocenę wykonania obowiązków informacyjnych wobec klienta oraz ustalenie, czy umowa kredytowa oraz dokumentacja kredytowa spełnia wszystkie wymogi przewidziane przepisami prawa. Jeżeli uchybienia są pozorne lub nieistotne z punktu widzenia treści umowy, bank ma pełne prawo do zakwestionowania zasadności oświadczenia. Równocześnie należy zabezpieczyć pełen materiał dowodowy dotyczący procesu zawarcia i realizacji umowy. Zgromadzenie kompletnej dokumentacji stanowi podstawę rzetelnej oceny ryzyka prawnego oraz skutecznej obrony w ewentualnym sporze.

Kolejnym etapem jest przygotowanie formalnej odpowiedzi na oświadczenie konsumenta. W przypadku braku podstaw do zastosowania sankcji kredytu darmowego, wspomniana instytucja finansowa powinna wskazać argumenty potwierdzające prawidłowość zawartej umowy oraz wykazać, że wszystkie obowiązki banku wobec klienta zostały wykonane w sposób zgodny z ustawą.

Jeżeli jednak konsument, po otrzymaniu decyzji odmownej, zdecyduje się na skierowanie sprawy do sądu, koniecznym jest przygotowanie starannej odpowiedzi na pozew w terminie przewidzianym przez przepisy. Odpowiedź powinna zawierać pełne stanowisko procesowe, wskazanie podstaw prawnych obrony, uzasadnienie faktyczne oraz komplet dowodów potwierdzających zgodność działań banku z przepisami. W toku postępowania istotne jest konsekwentne prezentowanie argumentacji wykazującej, że obowiązki informacyjne wobec konsumenta zostały należycie zrealizowane, a treść umowy odpowiada wymogom prawa oraz praktyce rynkowej.

W ramach przyjętej strategii obrony bank powinien wykazać, że umowa kredytowa zawierała wszystkie wymagane elementy, przedstawić dowody potwierdzające wykonanie obowiązków informacyjnych wobec konsumenta, powołać się na orzecznictwo wskazujące, że drobne uchybienia formalne nie uzasadniają zastosowania sankcji, a także wskazać, iż oświadczenie zostało złożone po terminie lub w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego. Praktyka orzecznicza potwierdza, że właściwie przygotowana argumentacja oraz spójna dokumentacja kredytowa pozwalają bankom skutecznie bronić się przed bezzasadnymi roszczeniami kredytowymi i ograniczać ryzyko prawne i finansowe.

Należy zaznaczyć, że w ostatnich latach sądy coraz częściej wskazują, iż sankcja kredytu darmowego nie może być stosowana automatycznie, a jej zastosowanie wymaga wykazania rzeczywistego wpływu ewentualnych uchybień na interes ekonomiczny konsumenta. Daje to kredytodawcom realne możliwości skutecznej obrony w postępowaniach sądowych, pod warunkiem zachowania odpowiedniej staranności dowodowej i procesowej.

Kradzież tożsamości pojazdu – przestępstwo XXI wieku

Kradzież tożsamości pojazdu to jedna z najbardziej wyrafinowanych form przestępczości samochodowej. Nie polega na fizycznym zaborze auta, lecz na podszyciu się pod jego dane identyfikacyjne. W tym celu przestępcy kradną dokumenty, fotografują numer VIN lub przejmują dane z ogłoszeń. Na ich podstawie tworzą „klona”, który trafia na rynek – piszą adwokat Kinga Tabor-Kłopotowska oraz Paweł Koryciński z Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni na portalu prawo.pl.

Sprawcy wyszukują „wzorowe” pojazdy: ten sam model, ten sam rok, podobny kolor. Pozyskują identyfikatory (VIN, numer silnika, tabliczkę znamionową) czasem z ogłoszeń, czasem z kradzieży dokumentów lub z demontażu aut. Następnie możliwy jest jeden z dwóch scenariuszy: albo przerabiają fizycznie kradziony samochód przebijają w nim VIN, montują tabliczkę i podrobione dokumenty, albo sporządzają komplet fałszywych dokumentów do istniejącego samochodu o zbliżonych parametrach. W taki sposób powstaje „klon”, który wygląda wiarygodnie w dokumentacji i można go sprzedać. Organy rejestracyjne i kupujący wykrywają problem dopiero przy próbie rejestracji, ubezpieczenia albo po zgłoszeniu przez rzeczywistego właściciela.

Co na to prawo karne

Kradzież tożsamości pojazdu ma złożoną postać: łączy fałszerstwo znaków i dokumentów z oszustwem oraz z ewentualnym paserstwem przy sprzedaży. Prawo karne reaguje na każdy z tych elementów osobnym przepisem, a organy ścigania kwalifikują czyny zgodnie z realnym przebiegiem zdarzeń: od przerobienia znaków identyfikacyjnych po wprowadzanie do obrotu pojazdu z podrobionymi dokumentami. Sankcje mogą być dotkliwe, a w przypadku działania w zorganizowanej grupie jeszcze surowsze.

Rzeczywiste instrumenty ochrony kupującego i właściciela w prawie cywilnym

W typowym klonowaniu oryginalny właściciel nie utracił fizycznie swojego auta – zamiast tego ktoś wykorzystał jego dane do oznakowania innego pojazdu. Z tego powodu przepis dotyczący nabycia ruchomości od osoby nieuprawnionej (przewidziany w art. 169 kodeksu cywilnego) zazwyczaj nie znajdzie zastosowania. W praktyce problem rozwiązuje się poprzez instytucje takie jak: rękojmia za wadę prawną, bezskuteczność czynności prawnych, zwrot świadczeń nienależnych oraz uchylenie oświadczenia woli z powodu błędu lub podstępu.

Na pierwszy plan wyłania się konstrukcja rękojmi za wadę prawną. Kiedy sprzedawca nie może przenieść pełni własności albo rzecz jest obciążona prawami osób trzecich, mówimy o wadzie prawnej. To właśnie wobec „klona” nabywca ma roszczenia: może żądać usunięcia wady, obniżenia ceny lub odstąpić od umowy i żądać zwrotu środków. W praktyce przy „sklonowanym” pojeździe usunięcie wady jest często niemożliwe, ponieważ nie da się „naprawić” faktu, że VIN został przypisany do innego auta. W związku z tym typowym rozwiązaniem jest odstąpienie od umowy i żądanie zwrotu zapłaconej kwoty.

W jaki sposób kupujący może uchylić się od skutków umowy

Najczęściej kupujący dowiaduje się o oszustwie dopiero po pewnym czasie. Jeśli zawarł umowę w przekonaniu, że nabywa pojazd o określonej tożsamości, a to przekonanie było mylne, w grę wchodzi instytucja błędu jako wady oświadczenia woli (art. 84 k.c.). Natomiast jeśli błąd został wywołany przez sprzedającego w sposób podstępny, czyli gdy sprzedawca świadomie wprowadził kupującego w błąd (fałszywe dokumenty, zatajenie istotnych faktów), art. 86 k.c. daje kupującemu szerszą ochronę (uchylenie się od skutków czynności także gdy błąd nie był istotny). Podstęp sprzedającego to okoliczność, która pozwala na skuteczne uchylenie się od skutków oświadczenia woli i domaganie się naprawienia szkody.

Nieważność czynności prawnej

Równolegle instytucja nieważności bezwzględnej (art. 58 k.c.) ma zastosowanie tam, gdzie czynność prawna jest sprzeczna z ustawą lub ma na celu obejście prawa. Gdy transakcja jest elementem przestępczego procederu (np. sprzedaż „klona” z dokumentami świadomie sfałszowanymi, celowe ukrywanie pochodzenia auta), sądy mogą uznać taką czynność za nieważną z mocy prawa. W piśmiennictwie i orzecznictwie spotykamy analizy, które wiążą praktyczne skutki takich rozstrzygnięć z odpowiedzialnością karną sprawców i z koniecznością zwrotu świadczeń.

Co może zrobić poszkodowany właściciel „oryginału”

Właściciel auta, którego dane zostały wykorzystane, ma kilka ścieżek działania.
Po pierwsze natychmiastowe zgłoszenie na policję (zawiadomienie o podejrzeniu fałszerstwa, oszustwa), co uruchamia śledztwo i może doprowadzić do wykrycia sieci przestępczej.
Po drugie poinformowanie wydziału komunikacji i ubezpieczyciela, co może skutkować, iż urzędy wprowadzą adnotacje lub zablokują podejrzane rejestracje.
Po trzecie zebranie dowodów (zdjęcia tabliczki znamionowej, dokumenty zakupu, zdjęcia z dawnych okresów), które ułatwią wykazanie, że to my jesteśmy właścicielem „oryginału”.
W skrajnych przypadkach właściciel może wytoczyć powództwo windykacyjne o wydanie rzeczy, jeżeli „klon” jest fizycznie w rękach osoby trzeciej, lub współdziałać z prokuraturą przy dochodzeniu karnym. Wyroki i praktyczne przykłady wskazują, że szybka reakcja właściciela znacznie zwiększa szanse na wykrycie sprawców i ochronę praw.

Co powinien zrobić poszkodowany nabywca „klona”

Kupujący, który odkryje, że nabyty pojazd ma podrobiony VIN lub wadę prawną, może działać dwutorowo: natychmiast wezwać sprzedawcę do usunięcia wady (żądać zwrotu ceny/odstąpienia od umowy) oraz złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, jeżeli istnieją podstawy, by sądzić, że miał do czynienia z przestępczą organizacją. Sądy cywilne rozpatrują roszczenia z rękojmi za wadę prawną (odnośnie zwrotu ceny), ewentualne roszczenia deliktowe (odszkodowanie z powodu działania w złej wierze sprzedawcy) i (zwrot świadczeń nienależnych). Ważnym aspektem jest fakt, iż kupujący musi dowieść, że dołożył należytej staranności przy sprawdzeniu pojazdu (np. weryfikacja VIN w CEPiK, żądanie dokumentów). Brak takiej staranności może ograniczyć ochronę przez instytuty dobrej wiary. Orzecznictwo rozróżnia sytuacje kupujących profesjonalnych (komisy, przedsiębiorcy) i prywatnych wymogi staranności są zdecydowanie wyższe wobec profesjonalistów.

Kiedy można się zorientować, że „ktoś ukradł” dane auta

Zazwyczaj sygnały pojawiają się falami: urząd odmawia rejestracji auta z powodu sprzeczność w danych, pojawiają się wezwania do wyjaśnień z tytułu mandatów lub szkód zgłoszonych do ubezpieczyciela, właściciel znajduje w sieci ogłoszenie z identycznymi danymi jak jego auto. Czasami problem wychodzi na jaw dopiero, gdy nabywca „klona” zgłasza szkodę lub przeprowadza przegląd techniczny wtedy system CEPiK ujawni niespójności. Dlatego zalecany jest monitoring danych pojazdu i natychmiastowe zgłoszenie każdej podejrzanej rejestracji czy ogłoszenia.

Konsekwencje dla stron

Dla sprawcy konsekwencją jest odpowiedzialność karna za fałszerstwo znaków i dokumentów, oszustwo, ewentualnie paserstwo; grzywny, kary pozbawienia wolności i odpowiedzialność majątkowa.

Dla kupującego-ofiary jest to utrata auta (jeżeli zostanie wydane właścicielowi oryginału), konieczność prowadzenia procesu cywilnego o zwrot pieniędzy, koszty sądowe i reputacyjne.

Dla właściciela oryginału – konieczność dowodzenia swego prawa (fotografie, historia serwisowa) i potencjalne długi związane z nadużyciami popełnionymi „pod jego” numer. Szybkie zgłoszenie i współpraca z organami znacznie ogranicza ryzyko.

Ochrona przed kradzieżą tożsamości pojazdu

Nie należy zamieszczać zdjęcia VIN i całego dowodu rejestracyjnego do ogłoszenia na portalu aukcyjnym. Nie warto zostawiać dowodu rejestracyjnego w warsztacie bez potwierdzenia odbioru. Przed zakupem sprawdzenie VIN w CEPiK i wykonanie prostej kontroli zgodności fizycznej oznaczeń na pojeździe, zminimalizują ryzyko zakupu „klona”. W przypadku cienia podejrzenia, warto zgłosić sprawę policji i do wydziału komunikacji właściwego urzędu. Będzie miało to znaczenie przy późniejszym dochodzeniu roszczeń.

Kradzież tożsamości pojazdu jest przestępstwem hybrydowym: technicznym i prawnym. Rozwiązanie problemu wymaga jednoczesnego użycia instrumentów karnych (ściganie sprawców), jak i cywilnych (rękojmia, odszkodowanie, uchylenie oświadczenia woli) oraz administracyjnych (działania wydziału komunikacji, adnotacje w rejestrach).

Dla poszkodowanego kluczowe jest szybkie działanie zgłoszenie, zebranie dowodów i współpraca z biegłymi, ponieważ to daje realną szansę na odzyskanie środków lub zabezpieczenie własności.

 

Gwarancje bankowe w projektach budowlanych – jak zabezpieczyć inwestycję deweloperską.

Projekty budowlane (deweloperskie) wymagają ogromnych nakładów finansowych oraz wiążą się z wysokim ryzykiem prawnym i organizacyjnym. Z tego względu inwestycje deweloperskie potrzebują szczególnych narzędzi ochrony interesów zarówno dewelopera jako inwestora, jak i nabywców lokali czy wykonawców. Jednym z najważniejszych instrumentów w tym zakresie jest gwarancja bankowa, która coraz częściej stanowi podstawowe zabezpieczenie w relacjach między uczestnikami procesu budowlanego.

Na czym polega gwarancja bankowa?

Gwarancja bankowa to jednostronne zobowiązanie banku (gwaranta), że po spełnieniu przez podmiot uprawniony (beneficjenta gwarancji, czyli np. inwestor, nabywca albo wykonawca) określonych warunków zapłaty, które zostaną potwierdzone określonymi w gwarancji dokumentami, bank ten wykona świadczenie pieniężne na rzecz beneficjenta gwarancji (art. 81 prawa bankowego).

Innymi słowy Bank zobowiązuje się do wypłaty określonej sumy pieniędzy na rzecz beneficjenta gwarancji, jeśli zleceniodawca gwarancji (kontrahent) nie wywiąże się z warunków umowy.

Umowa gwarancji bankowej stanowi więc niezależny instrument, który daje beneficjentowi gwarancji pewność uzyskania zapłaty w przypadku niewypłacalności czy niewłaściwego działania kontrahenta. W praktyce bank przejmuje na siebie ryzyko związane z niewykonaniem kontraktu, co zwiększa bezpieczeństwo całej inwestycji.

Rodzaje gwarancji stosowane w inwestycjach deweloperskich

Inwestycje deweloperskie mogą zostać zabezpieczone gwarancjami bankowymi, które pełnią różne funkcje i tak wymienić można przykładowo:

  • Gwarancja należytego wykonania kontraktu – chroni beneficjenta gwarancji przed skutkami niewywiązania się wykonawcy (może być nim także deweloper) z umowy. Jeśli prace budowlane nie zostaną ukończone w terminie lub nie będą zgodne z wymaganiami technicznymi, bank wypłaca środki pozwalające na pokrycie strat do sumy gwarancyjnej.
  • Gwarancja zapłaty – daje wykonawcy lub podwykonawcy pewność, że otrzyma wynagrodzenie za zrealizowane prace, nawet jeśli główny kontrahent (deweloper jako inwestor) nie wywiąże się ze swoich zobowiązań finansowych np. ogłosi upadłość. Gwarancja może także obejmować zwrot zaliczki – jeżeli kontrahent nie rozliczy się ze zwrotu zaliczki zgodnie z umową.
  • Gwarancja usunięcia wad i usterek (rękojmia budowlana) – zabezpiecza interesy nabywców lokali oraz inwestora na okres po zakończeniu budowy, który co do zasady wynosi 5 lat od wydania nieruchomości. Jeśli wykonawca np. deweloper nie naprawi usterek ujawnionych w ramach rękojmi, beneficjent gwarancji (np. nabywca lokalu) może dochodzić roszczeń bezpośrednio od banku.

Dlaczego gwarancje bankowe są ważne dla dewelopera?

Z punktu widzenia inwestora i banku finansującego zamierzenie inwestora, gwarancja bankowa pełni również rolę jako dodatkowe zabezpieczenie kredytu inwestycyjnego. Bank udzielający finansowania ma pewność, że kluczowe elementy kontraktu – takie jak terminowa realizacja budowy czy rozliczenia z wykonawcami – są zabezpieczone przez gwarancje bankową. Dzięki temu łatwiej jest uzyskać finansowanie, a warunki kredytowe stają się korzystniejsze.

Jednocześnie odpowiedzialność dewelopera wobec nabywców mieszkań zostaje w ten sposób wzmocniona. Klient, który kupuje lokal w ramach inwestycji deweloperskiej, ma pewność, że w razie problemów związanych z wykonaniem robót czy rękojmią budowlaną, istnieje dodatkowe zabezpieczenie jego interesów.

Umowa gwarancji bankowej – kluczowe elementy

Przy sporządzaniu umowy gwarancji bankowej należy zwrócić uwagę na kilka istotnych elementów:

  1. Kwota gwarancji (suma gwarancyjna) – powinna być adekwatna do wartości kontraktu oraz potencjalnych strat.
  2. Okres obowiązywania – musi obejmować nie tylko czas realizacji robót, ale również okres rękojmi.
  3. Warunki uruchomienia – im prostsza procedura dochodzenia roszczeń (np. „płatność na pierwsze żądanie” czyli bezwarunkowa), tym większe bezpieczeństwo beneficjenta.
  4. Zakres odpowiedzialności – gwarancja może dotyczyć wyłącznie określonych zobowiązań, dlatego istotne jest precyzyjne sformułowanie jej treści.

Podsumowanie

W dzisiejszych realiach gospodarczych gwarancje bankowe są nieodzownym narzędziem, które znacząco ogranicza ryzyko w sektorze budowlanym. Dzięki nim inwestycje deweloperskie stają się bardziej bezpieczne, a zaufanie kontrahentów i klientów do dewelopera wzrasta. Gwarancja należytego wykonania kontraktu, gwarancja zapłaty czy gwarancja związana z rękojmią budowlaną chronią zarówno interesy inwestora, jak i nabywców lokali. Co więcej, odpowiednio przygotowana umowa gwarancji bankowej stanowi silne wsparcie w negocjacjach kredytowych i w procesie pozyskiwania finansowania.

Dlatego każdy deweloper planujący realizację większego przedsięwzięcia powinien uwzględniać gwarancje bankowe jako podstawowe narzędzie minimalizacji ryzyka i ochrony interesów stron uczestniczących w procesie budowlanym.

Najnowsze orzecznictwo w sprawach frankowych

W sprawach dotyczących kredytów frankowych doszło do istotnej zmiany w linii orzeczniczej. W postanowieniu z dnia 9 lipca 2025 r. (sygn. akt I CSK 652/25) Sąd Najwyższy zasygnalizował możliwość odejścia od sztywnego stosowania teorii dwóch kondykcji w rozliczeniach stron nieważnej umowy kredytowej. W konsekwencji strony sporu – zarówno kredytobiorcy, jak i banki – muszą zrewidować swoje dotychczasowe strategie procesowe.

Orzecznictwo w sprawie kredytów frankowych -odejście od teorii dwóch kondykcji

Impuls do zmian dało orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 19 czerwca 2025 r. w sprawie C-396/24. W przedmiotowym wyroku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odniósł się do konieczności dokonania wzajemnych rozliczeń stron i określenia wysokości świadczeń spełnionych przez strony, tak aby ustalić, która z nich dokonała największej spłaty w wykonaniu umowy. W uzasadnieniu Trybunał podkreślił, że sąd krajowy powinien zapewnić, aby stwierdzenie nieważności umowy nie prowadziło do nałożenia na konsumenta nadmiernych obciążeń, a eliminacja nieuczciwego warunku umownego służyła realizacji celu w postaci przywrócenia równowagi kontraktowej między stronami.

Następnie, Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 9 lipca 2025 r. o sygn. akt I CSK 652/25 wskazał, iż Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zakwestionował dotychczas dominującą w judykaturze sądów krajowych koncepcję rozliczania nieważnych umów kredytowych w oparciu o zasadę dwóch kondykcji, zgodnie z którą każdej ze stron przysługuje odrębne roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia. Zdaniem Sądu Najwyższego z przedmiotowego orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości można wyprowadzić wniosek, iż teoria salda ma zastosowanie zarówno do roszczeń banków względem konsumentów, jak i do roszczeń konsumentów względem banków. Sąd Najwyższy podkreślił również, że przyjęcie działania teorii salda wyłącznie na korzyść konsumenta prowadziłoby do poważnych komplikacji procesowych i materialnoprawnych. W sytuacji, gdy konsument uzyskałby prawomocny wyrok oparty na teorii dwóch kondykcji, mógłby prowadzić egzekucję, podczas gdy bank – dochodząc zwrotu kapitału – byłby zobowiązany do potrącenia kwoty zasądzonej na rzecz konsumenta, nie dysponując w tej części tytułem egzekucyjnym. Koniecznym dla banku byłoby wówczas podniesienie zarzutu potrącenia i wytoczenie powództwa przeciwegzekucyjnego, co generowałoby dodatkowy proces i koszty.

W świetle tych orzeczeń, istotnego znaczenia nabierają działania mające na celu zabezpieczenie interesów konsumenta w razie ewentualnego odejścia sądu od ścisłego stosowania teorii dwóch kondykcji. Strategie dotyczące zmiany orzeczeń frankowych muszą zatem obejmować możliwość zastosowania przez Sąd teorii salda w sprawach z powództwa konsumenta przeciwko bankowi.

Strategie zmiany orzeczeń frankowych

Strategia sądowa którą mogą zastosować Frankowicze aby zredukować ryzyko kontrpowództwa banku oraz zwiększyć szanse na szybsze i mniej kosztowne zakończenie postępowania to ograniczenie wysokości roszczenia, tak aby obejmowało ono wyłącznie nadpłatę ponad kwotę udzielonego kapitału. Rozwiązanie to może być również korzystne pod względem kosztów procesowych jakie musi ponieść kredytobiorca w związku z wniesieniem pozwu w sprawie frankowej.

Inna strategia sądowa jaka może być zastosowana w sprawie dotyczącej umowy kredytu we frankach szwajcarskich, to złożenie oświadczenia o potrąceniu przez kredytobiorcę. Potrącenie kwoty udzielonego kapitału kredytu przez Kredytobiorcę umożliwia stronom jednorazowe rozliczenie, jednocześnie ograniczając ryzyko finansowe związane z ewentualnymi roszczeniami banku o zwrot nominalnie wypłaconego kapitału.

W sytuacjach, w których istnieje możliwość zastosowania przez Sąd teorii salda – zwłaszcza w przypadkach, gdy suma wpłat kredytobiorcy nie przewyższa wartości udzielonego kapitału – rozważenia wymaga zawarcie ugody. Ugoda może stanowić korzystne rozwiązanie w świetle potencjalnie niejednolitych rozstrzygnięć oraz długiego czasu trwania postępowań sądowych. Rozwiązanie to może być szczególnie korzystne dla kredytobiorców, którzy dążą do minimalizacji kosztów procesowych bądź nie przewidują udziału w długotrwałym sporze sądowym.

Najnowsze orzecznictwo frankowe – podsumowanie

Postanowienie Sądu Najwyższego z 9 lipca 2025 r. może oznaczać odejście od dotychczasowych schematów rozliczeniowych i szersze zastosowanie teorii salda w sprawach frankowych. W nowej rzeczywistości procesowej kluczowe stanie się zatem odpowiednie przygotowanie strategii procesowej – tak, aby uwzględniała zarówno dominujące dotąd rozwiązania, jak i możliwość zmiany kierunku orzecznictwa.

Za patostreaming do więzienia?

Zmiany w kodeksie karnym miałyby pomóc w ściganiu patostreamingu, ale eksperci ostrzegają, że mogą też uderzyć w zwykłych internautów, ograniczyć wolność słowa, a także spowodować dublowanie norm.

Patostreaming to prawdziwa plaga naszych czasów. Niestety, wciąż brakuje skutecznych przepisów, które pozwalałyby szybko reagować na tego typu treści, usuwać je z internetu i surowo karać sprawców. Od dawna apelują o to m.in. rzecznik praw obywatelskich oraz rzecznik praw dziecka.

Raport Państwowego Instytutu Badawczego NASK podkreśla, że patostreamy są szkodliwe dla młodych odbiorców, którzy często nieświadomie wchodzą z nimi w kontakt. Zjawisko to wprowadza wzorce destrukcyjnych zachowań, sprzyjające normalizacji przemocy i nihilizmu moralnego. Aż 56,6 proc. dorosłych i 76,6 proc. młodzieży w Polsce zna zjawisko patostreamingu, a 29,4 proc. dorosłych i 48,4 proc. nastolatków natrafia na te treści regularnie.

Jedną z pierwszych, choć mocno niedoskonałych prób rozwiązania tego problemu jest projekt nowelizacji kodeksu karnego autorstwa posłów PiS. 9 października odbyło się pierwsze czytanie tego projektu. Poparły go wszystkie grupy parlamentarne. Zarówno posłowie, jak i prawnicy wytykają jednak projektowi liczne błędy. Ostrzegają, że zamiast skutecznie zwalczać patostreaming, może on wywrzeć efekt mrożący wobec tych, którzy próbują z nim walczyć.

Pięć lat więzienia za przemocowy film

Projekt noweli kodeksu karnego przewiduje karę więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat za publikowanie w internecie filmów lub nagrań dźwiękowych pokazujących popełnianie przestępstw takich jak: przemoc, znęcanie się nad zwierzętami czy naruszanie nietykalności cielesnej (art. 255b k.k). Taka sama kara ma dotyczyć osób, które udostępniają w sieci treści udające prawdziwe nagrania przestępstw, choć w rzeczywistości są one upozorowane.

Surowsza kara – od sześciu miesięcy do ośmiu lat – ma grozić wtedy, gdy ktoś robi to dla pieniędzy, np. zarabia na wyświetleniach lub darowiznach podczas transmisji.

Osoby, które pokazują takie nagrania w celu obrony ważnego interesu społecznego (np. ujawnienia przemocy lub nieprawidłowości), nie będą podlegały karze.

Odpowiedzialność osób trzecich

Jednym z problemów jest to, że projekt zbyt szeroko zakreśla granice odpowiedzialności karnej osób trzecich, które nie uczestniczą bezpośrednio w tworzeniu patostreamu.

– Może to prowadzić do nadmiernej penalizacji, co zwiększa ryzyko, że osoby przypadkowo powiązane z transmisją będą podlegały ściganiu. Co może również wywołać efekt mrożący wobec działalności dziennikarskiej, edukacyjnej czy artystycznej. Obawa przed odpowiedzialnością karną może zniechęcać do podejmowania tematów społecznie istotnych. Klauzula niekaralności, odwołująca się do interesu publicznego, jest zbyt ogólna, by stanowiła realną ochronę. Dlatego należy rozważyć wyłączenie odpowiedzialności karnej w przypadkach, gdy prezentowane treści stanowią działalność dziennikarską, artystyczną, edukacyjną, sportową lub naukową – ostrzegała podczas pierwszego czytania posłanka Katarzyna Ueberhan z klubu Lewicy.

W uzasadnieniu projektu brakuje twardych danych wskazujących, że organy ścigania mają realne problemy z przeciwdziałaniem patostreamingowi

– Zastanawiam się, co powiedziałby Szekspir, gdyby się dowiedział, że będziemy tutaj dywagować nad tym, iż jeżeli w teatrze ktoś wystawia „Hamleta”, to wszystko jest w porządku, ale jeśli ktoś inny zechce w domu nawiązać do tego, co robił Hamlet na deskach teatru, to można to zinterpretować inaczej i będziemy mieli z tym problem – wtórował jej poseł Łukasz Osmalak z Polski 2050.

Z kolei posłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Małgorzata Kołodziejczak poddała pod rozwagę, czy przepisy dotyczące patostreamingu powinny znaleźć się w kodeksie karnym. Zapytała również, czy nie należałoby w pierwszej kolejności przeanalizować innych gałęzi prawa, m.in. prawa administracyjnego. – Czy właściciel bądź administrator platformy, na której umieszczane są gorszące treści i filmy, nie powinien ponosić daleko idących konsekwencji administracyjnych, np. bardzo wysokich kar finansowych? – pytała posłanka.

Karać patostreamerów, a nie internautów

To, że projekt jest niedopracowany i może uderzyć w zwykłych internautów, podkreśla również część prokuratorów.

– Proponowana zmiana nastawiona jest na karanie nie tyle wytwórców patostreamingu, ile osób oglądających te treści w internecie. Tymczasem patologię należy zwalczać u źródła, a nie rozciągać konsekwencje działania patostreamerów na setki internautów, którzy z różnych powodów i w odmiennych okolicznościach mogą mieć styczność z „patomateriałami” – tłumaczy dr Paweł Opitek, prokurator, dyrektor Biura Prawnego Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratur.

Według niego posłowie idą na skróty i gdyby tego rodzaju przepisy weszły w życie, organy ścigania skupiłyby się na przypadkowych użytkownikach sieci zamiast źródle zła. – Tym bardziej że proponowany kształt nowego art. 255b k.k. ma nieostry charakter. Takie znamiona, jak „rozpowszechniać”, „w celu obrony interesu publicznego lub zasługującego na uwzględnienie interesu prywatnego” czy „pozorowane popełnienie czynu zabronionego” są bardzo pojemne i niedookreślone. Ich wykładnia byłaby zbyt uznaniowa, a nawet cenzurowałaby wolność komunikowania się i dostępu do informacji – uważa prokurator.

– Jak najszybciej należy wprowadzić do polskiego systemu prawnokarnego przepis, który będzie penalizował tego typu zachowania. W przeciwnym razie patostreaming będzie się rozwijał, wyrządzając nieodwracalne szkody, zwłaszcza dzieciom, które powinniśmy jak najskuteczniej chronić – twierdzi dr Piotr Kosmaty, prokurator Prokuratury Regionalnej w Krakowie. Według niego projekt należy potraktować jako solidny fundament do dalszych prac nad ostatecznym kształtem proponowanego art. 255b k.k. A zaproponowane sankcje za zachowania patostreamerskie są adekwatne do ich społecznej szkodliwości i nie są wyrazem populizmu penalnego.

– Nie podzielam opinii, że należy złagodzić zagrożenie, także poprzez wprowadzenie grzywny lub kary ograniczenia wolności. Pamiętać bowiem należy, że patostreaming to niezwykle poważne zagrożenie dla najmłodszych, którzy za jego pośrednictwem oswajają się z przemocą, krzywdzeniem i poniżaniem innych ludzi, a nawet zabijaniem zwierząt. Ten niekorzystny stan może poważnie wpłynąć na ich dalsze życie, które będzie obarczone ryzykiem występowania lęków, trudnych emocji i innych problemów natury psychologicznej – komentuje prokurator Piotr Kosmaty.

Penalizacja to ostateczność

Prawnicy specjalizujący się w prawie karnym wytykają projektowi, że idzie zdecydowanie za daleko. Ich zdaniem kryminalizacja zjawiska patostreamingu powinna być ostatecznością, a surowe kary nie zawsze są najlepszym rozwiązaniem.

– Prawo karne, jako najsurowsza i najgłębiej ingerująca w sferę wolności forma odpowiedzialności, powinno być uruchamiane wyłącznie jako ostateczność. W tej sytuacji na wnioskodawcach projektu spoczywa ciężar udowodnienia potrzeby kryminalizacji danego czynu. W konsekwencji należy oczekiwać od nich pełnego i rzeczowego uzasadnienia decyzji o wprowadzeniu takiej regulacji – twierdzi adwokat Łukasz Moczydłowski z kancelarii prawnej Prokurent.

Jak wyjaśnia, brakuje w uzasadnieniu projektu rzetelnego uzasadnienia decyzji o kryminalizacji zjawiska patostreamingu. Samo stwierdzenie, że należy kryminalizować za „materiały, które mogą wywołać negatywne emocje u odbiorcy lub które promują niebezpieczne zachowania”, jest zbyt słabym argumentem, by sięgać po sankcje prawa karnego. – W życiu społecznym występuje bowiem wiele zjawisk i zachowań wywołujących negatywne emocje lub promujących zachowania niebezpieczne (np. sporty ekstremalne), a jednak powszechnie przyjmuje się, że nie ma potrzeby ich penalizowania – kwituje Łukasz Moczydłowski.

Jak wyjaśnia, w uzasadnieniu projektu nie ma danych potwierdzających informację, że skala patostreamingu w Polsce jest tak duża, że „nie występuje nigdzie w Europie”. Brakuje też twardych danych wskazujących, że organy ścigania mają realne problemy z przeciwdziałaniem temu zjawisku. Co prawda przywołano kilka głośnych przypadków działalności patostreamerów, jednak – jak wynika z tego samego uzasadnienia – spotkały się one ze skuteczną reakcją prawną. Podważa to twierdzenie wnioskodawców o konieczności wprowadzenia dodatkowych przepisów, ponieważ organy ścigania rzekomo mają problemy z ich egzekwowaniem.

Dublowanie norm

– W proponowanym kształcie art. 255b może powodować podwójną karalność czynu za przestępstwo pospolite i patostreaming, co jest niedopuszczalne w konstrukcji przestępstwa – wskazuje dr Paweł Opitek. Sami wnioskodawcy przyznają, że proponowana regulacja w dużej mierze pokrywa się ze znamionami wielu już obowiązujących przepisów kodeksu karnego. Tym samym zmiany te prowadziłyby do dublowania istniejących regulacji. – W mojej ocenie brak jest podstaw do wprowadzania w tym zakresie nowych przepisów. Zamiast tego należałoby poprawić skuteczność działania organów ścigania – ocenia mec. Moczydłowski.

Z kolei Michał Buna, adwokat w kancelarii Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni, nie widzi przeciwwskazań do wprowadzenia dodatkowej regulacji. Jak podkreśla w rozmowie z Dziennikiem Gazeta Prawna, wynika ona przede wszystkim z trudności w ściganiu różnego rodzaju przestępstw, które łączy pojęcie patostreamingu. – Wprowadzenie tego przestępstwa jako odrębnej kategorii pozwoli precyzyjniej przypisać konkretne zachowanie do odpowiedniej normy karnej, a więc do definicji patostreamingu – uważa.

Upadłość przedsiębiorcy i jej konsekwencje dla pracowników

Sprawdź, co dzieje się z pracownikami w razie upadłości firmy. Poznaj prawa pracownicze, zasady wypłat i konsekwencje upadłości przedsiębiorcy

Upadłość przedsiębiorcy

Upadłość przedsiębiorcy traktowana jest jako działanie ostateczne, dochodzi do niej w sytuacji, gdy wszystkie inne próby uzdrowienia sytuacji przedsiębiorcy i doprowadzenie do jego oddłużenia zawiodą.

Postępowanie upadłościowe przedsiębiorcy

Postępowanie upadłościowe wszczynane jest wyłącznie na wniosek. Wniosek taki mogą (co do zasady) złożyć wierzyciele osobiści dłużnika – przedsiębiorcy, lub sam dłużnik – przedsiębiorca. O ile jednak
w przypadku wierzycieli jest to możliwość, to w przypadku samego dłużnika ma on obowiązek złożenia takiego wniosku w terminie 30 dni od dnia, w którym wystąpiła podstawa do ogłoszenia upadłości.

Podstawową przesłanką ogłoszenia upadłości jest powstanie stanu niewypłacalności dłużnika – przedsiębiorcy.

Po analizie sytuacji dłużnika i sprawdzeniu, czy zaistniał stan jego niewypłacalności oraz czy nie występują przesłanki negatywne, o których mowa w ustawie, Sąd wydaje postanowienie o ogłoszeniu upadłości dłużnika, w którym m.in. wyznacza syndyka.

Postępowanie upadłościowe prowadzone przez Syndyka

Zgodnie z ogólnymi zasadami postępowania upadłościowego należy je prowadzić tak, aby roszczenia wierzycieli mogły zostać zaspokojone w jak najwyższym stopniu, a jeśli racjonalne względy na to pozwolą – dotychczasowe przedsiębiorstwo dłużnika zostało zachowane.

Podstawowym celem postępowania jest więc spłata wierzycieli, a dopiero w dalszej kolejności prowadzenie go w taki sposób by przedsiębiorstwo jako całość mogło dalej funkcjonować.

Z dniem ogłoszenia upadłości majątek upadłego przedsiębiorcy staje się masą upadłości, która służy zaspokojeniu wierzycielki upadłego. Upadły jest obowiązany wydać syndykowi cały swój majątek,
a także wydać dokumenty dotyczące jego działalności, majątku oraz rozliczeń, w szczególności księgi rachunkowe, inne ewidencje prowadzone dla celów podatkowych i korespondencję. Dotyczy to także akt osobowych pracowników upadłego przedsiębiorcy oraz dokumentacji dotyczącej wypłaty wynagrodzeń.

Syndyk niezwłocznie obejmuje majątek upadłego, zarządza nim, zabezpiecza go przed zniszczeniem, uszkodzeniem lub zabraniem go przez osoby postronne oraz przystępuje do jego likwidacji. Likwidacja masy upadłości jest głównym zadaniem syndyka. Może on jednak dalej prowadzić przedsiębiorstwo upadłego, przy czym w takim przypadku powinien on podjąć wszelkie działania zapewniające zachowanie przedsiębiorstwa co najmniej w niepogorszonym stanie.

Upadłość firmy a pracownicy upadłego

Często zadawanym pytaniem jest: „Co z pracownikami po ogłoszeniu upadłości?”.

Ogłoszenie upadłości powinno być przede wszystkim sygnałem alarmowym dla pracowników, że ich miejsce pracy może przestać istnieć. Jak wskazano wyżej istnieje możliwość dalszego prowadzenia przedsiębiorstwa przez syndyka (choćby w „okrojonym” zakresie) – szczególnie gdy możliwe jest zawarcie układu z wierzycielami lub sprzedaż przedsiębiorstwa jako całości – jednakże nie jest to regułą. Jeżeli syndyk będzie dalej prowadził przedsiębiorstwo, zatrudnienie pracowników może być kontynuowane.

Należy przy tym pamiętać, że po ogłoszeniu upadłości Syndyk przejmuje zarząd majątkiem upadłego, w tym przedsiębiorstwem upadłego, tym samym stosownie do art. 31 § 1 Kodeksu Pracy (dalej: KP),
to syndyk wykonuje czynności w sprawach z zakresu prawa pracy za upadłego pracodawcę. Tym samym to syndyk powinien dbać o roszczenia pracownicze, wypłatę bieżących wynagrodzeń i świadczeń, może wypowiadać umowę o pracę, zawierać porozumienia o rozwiązaniu umowy o pracę i dbać o wydanie świadectwa pracy pracownikowi po rozwiązaniu umowy o pracę.

Co istotne z punktu widzenia sytuacji pracowników upadłego przedsiębiorcy, ogłoszenie upadłości nie powoduje automatycznego rozwiązania umów o pracę z pracownikami. W przypadku woli rozwiązania umów o pracę, powinny one zostać wypowiedziane lub rozwiązane za porozumieniem stron.

Istotną zmianą dla pracowników związaną z upadłością jest wyłączenie ochrony przed wypowiedzeniem umowy o pracę. Stosownie do art. 411 § 1 KP, w razie ogłoszenia upadłości lub likwidacji pracodawcy, nie stosuje się przepisów art. 38 KP (konsultacja wypowiedzenia z organizacją związkową), art. 39 KP (zakaz wypowiadania umowy pracownikom w okresie przedemerytalnym) i 41 KP (zakaz wypowiadania umowy w okresie usprawiedliwionej nieobecności pracownik – urlop, zwolnienie chorobowe), ani przepisów szczególnych dotyczących ochrony pracowników przed wypowiedzeniem lub rozwiązaniem umowy o pracę. Zgodnie z art. 177 § 4 KP ogłoszenie upadłości pracodawcy umożliwia także rozwiązanie przez pracodawcę umowy o pracę za wypowiedzeniem w okresie ciąży oraz w okresie urlopu macierzyńskiego, a także od dnia złożenia przez pracownicę lub pracownika wniosku o udzielenie urlopu macierzyńskiego albo jego części, urlopu na warunkach urlopu macierzyńskiego albo jego części, uzupełniającego urlopu macierzyńskiego, urlopu ojcowskiego albo jego części, urlopu rodzicielskiego albo jego części.

Wypowiadając umowę o pracę z powodu upadłości pracodawcy możliwe jest także skrócenie okresu wypowiedzenia umowy do maksymalnie 1 miesiąca. Co istotne jest to czynność jednostronna pracodawcy, nie wymaga zgody pracownika. W takim przypadku jednak pracownikowi przysługuje odszkodowanie w wysokości wynagrodzenia za pozostałą część okresu wypowiedzenia (tak: art. 361 § 1 i 2 KP).

Zaległe wynagrodzenia, roszczenia pracownicze

W przypadku jeżeli pomiędzy pracownikiem i pracodawcą toczy się postępowanie sądowe o roszczenia pracownicze, z racji tego, że z reguły są to roszczenia dotyczące masy upadłości, z momentem ogłoszenia upadłości upadłego pracodawcę powinien reprezentować syndyk.

Z momentem ogłoszenia upadłości pracownicy stają się wierzycielami upadłego w odniesieniu do wynagrodzeń zaległych i niewypłaconych do dnia upadłości. Pracownicy nie muszą zgłaszać wierzytelności z tego tytułu, powinny być one ujęte w spisie wierzytelności z urzędu, jednakże
w interesie pracowników jest by brać aktywnie udział w postępowaniu. Wierzytelność ze stosunku pracy jest bowiem ujmowana przez syndyka na podstawie przejętej dokumentacji przedsiębiorstwa,
a zatem wierzytelność pracownika może być w nich ujęta w niewłaściwej wysokości, a w przypadku wierzytelności spornych może w ogóle nie być ujęta w dokumentacji upadłego pracodawcy.

Należy także pamiętać, że informacja o dacie złożenia listy wierzytelności podlega obwieszczeniu
w Krajowym Rejestrze Zadłużonych. W terminie dwóch tygodni od dnia obwieszczenia, pracownik jako wierzyciel może więc złożyć do sędziego-komisarza sprzeciw jeżeli uzna, że jego roszczenia pracownicze zostało zaniżone, niewłaściwie zakwalifikowane, bądź pominięte.

Zgodnie z art. 342 ust. 1 ustawy z dnia 28 lutego 2003 Prawo upadłościowe przypadające za czas przed ogłoszeniem upadłości należności ze stosunku pracy, z wyjątkiem roszczeń z tytułu wynagrodzenia reprezentanta upadłego lub wynagrodzenia osoby wykonującej czynności związane z zarządem lub nadzorem nad przedsiębiorstwem upadłego – należą do kategorii pierwszej. Oznacza to, że roszczenia pracowników są zaspokajana w pierwszej kolejności, zaraz po kosztach postępowania upadłościowego i zobowiązaniach masy upadłości.

Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych

W przypadku jeżeli środki masy upadłości są niewystarczające do wypłaty wynagrodzeń pracowników, istnieje możliwość ich pokrycia z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (dalej: FGŚP).

Jednym z pierwszych i podstawowych obowiązków syndyka po przejęciu majątku upadłego jest sporządzenie i złożenie Marszałkowi Województwa w okresie miesiąca od daty niewypłacalności pracodawcy zbiorczego wykazu niezaspokojonych roszczeń pracowników, oraz tytuły i wysokość roszczeń wnioskowanych do zaspokojenia ze środków FGŚP. Zbiorczy wykaz obejmuje roszczenia
z okresów poprzedzających datę niewypłacalności pracodawcy. W przypadku roszczeń z okresów następujących po dacie niewypłacalności pracodawcy, niezwłocznie po ustaniu stosunku pracy syndyk składa wykazy uzupełniające.

Marszałek województwa po stwierdzeniu zgodności zbiorczego wykazu lub wykazu uzupełniającego
z przepisami ustawy, przekazuje niezwłocznie odpowiednie środki finansowe FGŚP. Środki przekazane
z FGŚP nie wchodzą do masy upadłości i nie mogą służyć zaspokojeniu innych wierzycieli niż uprawnieni do ich odbioru. Syndyk nie może więc nimi swobodnie dysponować. Musi przeznaczyć je wyłącznie na zaspokojenie roszczeń pracowniczych.

Co istotne dla pracowników wypłata świadczeń z FGŚP może nastąpić także na podstawie wniosku pracownika, byłego pracownika lub uprawnionych do renty rodzinnej członków rodziny zmarłego pracownika lub zmarłego byłego pracownika.

Upadłość firmy a odprawy dla pracowników

W przypadku upadłości pracodawcy i wypowiedzenia umowy z pracownikami, z uwagi na fakt,
że rozwiązanie umowy o pracę następuje z przyczyn niedotyczących pracowników może także powstać obowiązek wypłaty odpraw dla odchodzących pracowników. Odprawa po upadłości firmy dotyczy pracodawcy zatrudniającego co najmniej 20 pracowników i wprawdzie dotyczy co do zasady sytuacji tzw. zwolnień grupowych (tj. zwolnienia w ciągu 30 dni co najmniej 10 pracowników, gdy pracodawca zatrudnia mniej niż 100 pracowników;  10% pracowników, gdy pracodawca zatrudnia co najmniej 100, jednakże mniej niż 300 pracowników;  30 pracowników, gdy pracodawca zatrudnia co najmniej 300 lub więcej pracowników) jednakże przepisy o odprawie stosuje się także odpowiednio w razie konieczności rozwiązania przez pracodawcę zatrudniającego co najmniej 20 pracowników stosunków pracy
z przyczyn niedotyczących pracowników, jeżeli przyczyny te stanowią wyłączny powód uzasadniający wypowiedzenie stosunku pracy lub jego rozwiązanie na mocy porozumienia stron, a zwolnienia
w okresie nieprzekraczającym 30 dni obejmują mniejszą liczbę pracowników niż liczba zwolnień wyczerpująca definicję zwolnień grupowych.

Wysokość odprawy zależna jest od stażu pracy pracownika. Pracownikowi, w związku z rozwiązaniem stosunku pracy w ramach grupowego zwolnienia, przysługuje odprawa pieniężna w wysokości:

1) jednomiesięcznego wynagrodzenia, jeżeli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy krócej niż 2 lata;

2) dwumiesięcznego wynagrodzenia, jeżeli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy od 2 do 8 lat;

3) trzymiesięcznego wynagrodzenia, jeżeli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy ponad 8 lat.

Należność z tytułu odpraw może także zostać pokryta z z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Podsumowanie

Reasumując, ogłoszenie upadłości nie oznacza automatycznego rozwiązania stosunku pracy. Pracownik powinien jednak pamiętać, że czynności pracodawcy w zakresie rozwiązania umowy wykonuje syndyk, ochrona pewnych grup pracowników przed wypowiedzeniem umowy jest wyłączona, a okres wypowiedzenia umowy o pracę może zostać skrócony. Pracownikowi w pewnych okolicznościach może przysługiwać dodatkowa odprawa. Roszczenia pracownicze w toku upadłości korzystają z przywilejów i są w spisie ujmowane z urzędu. Mogą one zostać zaspokojone nawet przy braku aktywnych działań ze strony pracownika. Jest to jednak robione na podstawie dokumentacji pracodawcy i pracownik we własnym dobrze pojętym interesie powinien jednak starać się aktywnie uczestniczyć w postępowaniu. Zagadnienie „firma w upadłości, a pracownicy” jest bardzo szerokie, a realizacja pełni swoich praw może wymagać skorzystania z profesjonalnej pomocy prawnej.

Teoria salda a teoria dwóch kondykcji w sporach frankowych – implikacje dla banków po wyroku TSUE C-396/24

Spory dotyczące kredytów waloryzowanych kursem CHF od lat budzą wątpliwości co do sposobu rozliczeń między bankami a konsumentami po stwierdzeniu nieważności umów.
W centrum sporu pozostaje pytanie, które rozwiązanie – teoria salda a teoria dwóch kondykcji – jest właściwe w świetle prawa unijnego i polskiego orzecznictwa.

Na czym polegają dwie koncepcje?

Teoria dwóch kondykcji zakłada, że każde ze świadczeń spełnionych na podstawie nieważnej umowy powinno być dochodzone niezależnie. Kredytobiorca może zatem żądać zwrotu wszystkich rat, uiszczonych tytułem spłaty kredytu. Bank z kolei musi samodzielnie wystąpić z roszczeniem o zwrot wypłaconego kapitału.

Odmienne podejście prezentuje teoria salda, która przyjmuje, że Sąd powinien dokonać bilansowego zestawienia świadczeń stron i zasądzić jedynie różnicę. Roszczenie o zapłatę przysługuje zatem jedynie tej stronie umowy, której świadczenia przewyższają wartość świadczeń drugiej strony. Innymi słowy, roszczenie Kredytobiorców o zapłatę powstaje dopiero z momentem, gdy suma uiszczonych przez nich rat przewyższa kwotę wypłaconego kapitału. Jedynie w tym zakresie Bank pozostaje bowiem wzbogacony kosztem Konsumenta, stąd jedynie od tej wartości zasadne jest domaganie się odsetek ustawowych za opóźnienie. Takie rozwiązanie pozwala uniknąć wieloletnich, równoległych spraw sądowych i zmniejsza ryzyko, że bank wypłaci klientowi wszystkie raty, nie odzyskując równocześnie kapitału.

Wyrok TSUE i stanowisko Sądu Najwyższego

Nową perspektywę otworzył wyrok TSUE z 19 czerwca 2025 r. w sprawie C-396/24. Trybunał uznał, że stosowanie krajowych zasad w sposób prowadzący do żądania od konsumenta całego kapitału – bez uwzględnienia jego wcześniejszych spłat – narusza dyrektywę 93/13. Ponadto, jak wskazał Sąd Najwyższy w postanowieniu z 9 lipca 2025 r.:

„W wyroku z 19 czerwca 2025 r. Trybunał zakwestionował dominującą w judykaturze sądów krajowych zasadę dwóch kondykcji przy rozliczeniu wzajemnych świadczeń spełnionych przez strony na podstawie nieważnej umowy kredytowej. Wprawdzie przedmiotem rozpoznania była problematyka stosowania teorii dwóch kondykcji w sprawie z powództwa banku przeciwko konsumentowi, ale z tego orzeczenia można wyprowadzić wniosek, że teoria salda działa w obie strony”.

W praktyce oznacza to, że unieważnienie umowy frankowej coraz częściej prowadzić będzie do bilansowego podejścia w rozliczeniach. Już teraz nierzadko w orzecznictwie wskazuje się, że skoro do wzajemnych rozliczeń Stron umowy frankowej mają zastosowanie przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu należy badać, czy bank jest bezpodstawnie wzbogacony w dochodzonej przez Kredytobiorców wysokości. W konsekwencji, prowadzi to do oddalenia powództwa w zakresie kwoty, która stanowiła wysokość wypłaconego kapitału.

Implikacje dla sektora bankowego

Dla banków teoria salda ma istotne zalety. Pozwala na szybsze i przewidywalne rozliczenie po unieważnieniu umowy frankowej i ogranicza konieczność prowadzenia dwóch procesów w tej samej sprawie. Nie bez znaczenia pozostaje także kwestia redukcji wysokości odsetek ustawowych za opóźnienie zasądzonych jedynie od kwoty różnicy we wzajemnych świadczeniach stron. Z perspektywy stabilności sektora finansowego rozwiązanie to wydaje się bardziej bezpieczne.

Kierunki dalszych rozstrzygnięć

Wyrok TSUE jednoznacznie wpłynął na proces rozliczenia Stron kredytu frankowego – teoria dwóch kondykcji zostaje ograniczona, a linia orzecznicza przesuwa się w kierunku bilansowego podejścia. W sprawie TSUE C-396/24 Trybunał podkreślił, że unijne standardy ochrony konsumenta stoją na przeszkodzie orzecznictwu krajowemu, zgodnie z którym przedsiębiorca ma prawo żądać od konsumenta zwrotu całej nominalnej kwoty udzielonego kredytu, niezależnie od kwoty spłat dokonanych przez konsumenta w wykonaniu tej umowy i niezależnie od pozostałej do spłaty kwoty. To sprawia, że teoria dwóch kondykcji w praktyce może tracić na znaczeniu, a w konsekwencji unieważnienie umowy kredytu frankowego będzie wiązało się z rozliczeniem tylko salda.

Dla kredytobiorców oznacza to, że skutki unieważnienia umowy frankowej mogą być mniej dotkliwe, zaś dla banków – że rozliczenie kredytu frankowego stanie się prostsze i bardziej przewidywalne.

Podsumowanie

Aktualny kierunek orzecznictwa wskazuje, że unieważnienie umowy frankowej będzie miało inne niż dotąd znaczenie dla obu stron. Konsumenci zyskają większą ochronę przed nagłym obowiązkiem zwrotu całego kapitału, a banki – narzędzie pozwalające ograniczyć ryzyka finansowe. Ostatecznie to praktyka sądów powszechnych przesądzi, czy teoria salda trwale zastąpi teorię dwóch kondykcji, jako dominujący model rozliczeń.

Ustawa o kredycie konsumenckim z perspektywy banków

Ustawa o kredycie konsumenckim wprowadza istotne wyzwania dla banków, które muszą dostosować procesy kredytowe, marketingowe i ubezpieczeniowe do nowych wymogów. Z jednej strony zmiany zwiększają ochronę konsumentów i przejrzystość rynku, z drugiej jednak skutkują większymi kosztami operacyjnymi, koniecznością zatrudnienia dodatkowego personelu, wydłużeniem procesów decyzyjnych oraz zwiększeniem ryzyka prawnego – piszą Piotr Glonek i Kinga Zarzecka na portalu infor.pl.

Konsumenci z większą ochroną

Nowa ustawa o kredycie konsumenckim, wdrażana w wyniku implementacji dyrektyw UE 2023/2225 (znana również jako dyrektywa CCD II) i UE 2023/2673 znacząco zmienia regulacje rynku kredytowego, a z perspektywy banków wprowadza szereg nowych wyzwań operacyjnych i prawnych. Jedną z największych nowości jest, niejako wymuszone najnowszymi dyrektywami, uchylenie dotychczasowego limitu kwotowego kredytu, który wcześniej warunkował zakres stosowania przepisów ochronnych, podczas gdy zgodnie z wcześniejszą regulacją ochrona prawna obejmowała wyłącznie kredyty konsumenckie o wartości nieprzekraczającej 255 550 zł. Po wprowadzeniu nowych przepisów, przepisy ochronne będą miały zastosowanie do wszystkich kredytów i pożyczek zaciąganych przez konsumentów, niezależnie od ich wysokości – co znacznie rozszerza zakres ochrony konsumentów, a dla banków oznacza konieczność dostosowania procedur oceny ryzyka, zwiększenie obciążeń administracyjnych oraz potencjalne ograniczenie elastyczności w oferowaniu produktów kredytowych.

Rozszerzenie definicji kredytu konsumenckiego obejmuje również m.in. kredyty odnawialne, leasing z możliwością wykupu oraz kredyty w rachunkach oszczędnościowo-rozliczeniowych, co zwiększa zakres produktów podlegających regulacjom. Z perspektywy banków oznacza to konieczność weryfikacji produktów i procedur operacyjnych, a także dostosowania dokumentacji – dopasowanie oferty do nowych wymogów obejmuje aktualizację umów, materiałów informacyjnych i systemów oceny ryzyka, a banki muszą także opracować procedury szkoleń pracowników, aby prawidłowo stosować przepisy do wszystkich nowych kategorii produktów.

Trzy poziomy sankcji

Kolejnym ciekawym novum jest to, że w projekcie ustawy o kredycie konsumenckim z 7 lipca 2025 r. przewidziano trzy poziomy sankcji wobec kredytodawców, opisane w art. 66, co zastępuje dotychczasową jednolitą Sankcję Kredytu Darmowego określoną aktualnie w art. 45 ustawy, i w praktyce daje większą elastyczność w zarządzaniu przypadkami naruszeń. Najsurowsza sankcja (art. 66 ust. 1) – jednocześnie dotycząca najrzadszych sytuacji – odnosi się do przypadków działania poza stosunkiem prawnym, takich jak udzielenie kredytu bez wniosku, wyraźnej zgody konsumenta lub przy tzw. „milczeniu klienta”, i skutkuje pełnym zwolnieniem konsumenta z zwrotu kredytu konsumenckiego, odsetek, innych kosztów kredytu należnych kredytodawcy oraz wszelkich innych kosztów.

Drugi poziom sankcji (art. 66 ust. 3) obejmuje naruszenia obowiązków informacyjnych i proceduralnych, w tym błędne określenie RRSO, nieprawidłowe wyliczenie zdolności kredytowej, brak ponownej oceny przy podwyższeniu kwoty kredytu, nieprzekazanie umowy w formie papierowej lub trwałej oraz brak kluczowych informacji w umowie, takich jak termin spłaty, procedura zmiany oprocentowania, struktura rat czy całkowity koszt kredytu; w takich przypadkach konsument jest zwolniony z odsetek i innych kosztów po złożeniu pisemnego oświadczenia.

Trzeci, najłagodniejszy poziom sankcji (art. 66 ust. 4-5) dotyczy mniej istotnych uchybień, na przykład braku informacji w umowie o rodzaju kredytu czy o okresie obowiązywania umowy o kredyt, bądź o wymaganym zabezpieczeniu spłaty lub opłatach notarialnych; konsument spłaca wówczas kapitał wraz z połową odsetek, a bank traci prawo do dochodzenia innych kosztów kredytu. W razie sporu w tej materii sąd może określić wysokość odsetek i kosztów w mechanizmie „miarkowania”, co pozwala sędziom na ustalanie odpowiedzialności kredytodawcy w zależności od okoliczności sprawy. Dla banków oznacza to większą nieprzewidywalność skutków prawnych naruszeń, co może skutkować wydłużeniem postępowań sądowych i zwiększeniem kosztów prawnych. System ten wymaga od banków prowadzenia szczegółowej dokumentacji i przygotowania strategii obronnych w przypadku sporów. Banki muszą przewidzieć różne scenariusze interpretacyjne sądów, aby uniknąć niekorzystnych decyzji w sprawach dotyczących zróżnicowanych sankcji.

Z perspektywy banków taki system sankcji wprowadza znaczną złożoność prawną i operacyjną, ponieważ każdy poziom wymaga dokładnej dokumentacji oraz może generować ryzyko sporów sądowych, co wymaga starannego dostosowania procedur oceny ryzyka, procesów kredytowych i systemów nadzoru nad umowami konsumenckimi – banki będą musiały opracować dokładne mechanizmy dokumentowania działań kredytowych, aby w razie sporu móc wykazać prawidłowość postępowania, co generuje dodatkowe czynności i potencjalne koszty, jednak w długofalowej perspektywie ułatwi udowodnienie dochowania wymaganych procedur.

Nowe wymogi dla kampanii reklamowych

Obowiązek zapewnienia możliwości oceny wniosku o kredyt konsumencki przez człowieka (w przypadku zautomatyzowanego przetwarzania danych przy ocenie zdolności kredytowej) w przypadku odmowy przyznania kredytu, przewidziany w art. 38 ust. 2 projektu, ogranicza wykorzystanie automatycznych systemów oceny zdolności kredytowej, co wpływa na czas i koszty procedury. Regulacja chroni konsumenta przed decyzjami algorytmicznymi, ale banki będą musiały zatrudnić dodatkowy personel i wdrożyć procedury manualnej weryfikacji wniosków na większą skalę. Zakaz wykorzystywania danych z mediów społecznościowych (art. 30 ust. 3 i ust. 5) stanowi interesującą nowość w regulacjach i eliminuje jedno z narzędzi umożliwiających dodatkową analizę ryzyka. Biorąc pod uwagę te zmiany, banki będą musiały opracować procedury odwoławcze i kontrolne, aby w pełni respektować prawa konsumenta do ponownej weryfikacji wniosku. W praktyce wprowadzenie tych zmian zwiększa koszty operacyjne i wymaga dodatkowego nadzoru nad procesami kredytowymi.

Nowe przepisy nakładają obowiązek pełnej przejrzystości informacji dla konsumenta, określone chociażby w rozdziale 2 projektu, obejmujące m.in. stopę oprocentowania, całkowitą kwotę kredytu, całkowitą kwotę do zapłaty i skutki niewykonania zobowiązań. Choć zwiększa to ochronę konsumentów, banki będą musiały wprowadzić systemy pozwalające na szybkie przygotowanie i udostępnienie szczegółowych formularzy informacyjnych. Reklamy nie mogą wprowadzać konsumenta w błąd ani sugerować, że kredyt zwiększa zasoby finansowe, co nakłada konkretne restrykcje dotychczasowe praktyki marketingowe i wymaga dodatkowej weryfikacji materiałów promocyjnych. Ciekawy zapis wprowadzony zostaje w art. 8, wymagając, by reklama dotycząca kredytu konsumenckiego zawierała jasne i wyraźne ostrzeżenie, wskazujące że z kredytem wiążą się określone koszty, z użyciem sformułowania „Uwaga! Pożyczanie pieniędzy kosztuje” lub innego równoważnego sformułowania.

Z perspektywy banków, zapewnienie zgodności wszystkich kampanii reklamowych z nowymi, bardziej restrykcyjnymi wymogami będzie wymagało dodatkowych nakładów administracyjnych i prawnych, a przede wszystkim – czasowych. Wprowadzenie jednolitych zasad komunikacji zwiększa transparentność, ale ogranicza elastyczność w ofertach marketingowych. Banki będą musiały również zaktualizować procedury szkoleniowe dla pracowników obsługi klienta, aby zapewnić pełną zgodność z ustawą.

Co z tzw. pakietem usług?

Nowe przepisy w zakresie sprzedaży łączonej z jednej strony wprost pozwalają na sprzedaż „pakietu usług”, to z drugiej obligują banki do jednoznacznego informowania konsumentów, że kredyt jest dostępny również bez dodatkowych produktów lub usług finansowych – banki w celu usprawnienia przekazu danych mogą więc wprowadzić systemy umożliwiające automatyczne generowanie odpowiednich informacji, co w praktyce oznacza konieczność dostosowania procesów sprzedażowych do standardów zgodności i ograniczenia ryzyka naruszeń przepisów.

W zakresie ubezpieczeń kredytowych, zgodnie z art. 15 projektu, banki muszą dopuścić możliwość wyboru polisy spoza oferty instytucji finansowej, przy zachowaniu minimalnych parametrów ubezpieczenia. Trzydniowy okres oczekiwania na zawarcie polisy po otrzymaniu informacji w tym temacie stanowi ukłon wobec konsumentów, dając im czas na rzetelne zapoznanie się z przedstawionymi wytycznymi i danymi; jednocześnie nowowprowadzone kryteria dotyczące polis wymagają dodatkowych procedur kontrolnych i dokumentacyjnych. Dla banków oznacza to konieczność dostosowania systemów ubezpieczeniowych i sprzedaży produktów powiązanych z kredytem, aby zachować zgodność z ustawą i uniknąć ryzyka naruszeń. Konieczne jest także opracowanie procedur weryfikacji zgodności polisy z wymogami ustawowymi.

Nowe regulacje dotyczące pełnej oceny zdolności kredytowej ograniczają stosowanie uproszczonych procedur i wymagają pełnej analizy przy kredytach powyżej minimalnego wynagrodzenia. Banki muszą uwzględniać szereg czynników finansowych, ograniczyć automatyzację decyzji i przeprowadzić dodatkowe analizy ryzyka. Konsekwencją może być – poza konieczną aktualizacją sposobu oceny zdolności kredytowej – początkowe wydłużenie procesu przyznawania kredytu oraz zwiększenie kosztów operacyjnych, szczególnie przy wnioskach o wyższe kwoty lub przy nietypowych profilach klientów.

Podsumowanie

Podsumowując, ustawa o kredycie konsumenckim wprowadza istotne wyzwania dla banków, które muszą dostosować procesy kredytowe, marketingowe i ubezpieczeniowe do nowych wymogów. Z jednej strony zmiany zwiększają ochronę konsumentów i przejrzystość rynku, z drugiej jednak skutkują większymi kosztami operacyjnymi, koniecznością zatrudnienia dodatkowego personelu, wydłużeniem procesów decyzyjnych oraz zwiększeniem ryzyka prawnego. Banki muszą wdrożyć ścisłe procedury nadzoru i starannie planować strategie operacyjne, aby minimalizować ryzyko finansowe i regulacyjne wynikające z nowych przepisów – a przyszłe działania banków będą wymagały także monitorowania interpretacji sądowych i bieżącego dostosowywania procedur do ewoluujących standardów prawnych.