Nowoczesne metody walki z cyberzagrożeniami w kancelarii prawnej

Cyberbezpieczeństwo w kancelarii prawnej to nie tylko zabezpieczenie komputerów przed wirusami, ale przede wszystkim kompleksowa strategia ochrony wrażliwych danych. W dobie coraz bardziej zaawansowanych cyberataków tradycyjne metody, takie jak hasła czy antywirusy, nie wystarczają. Jakie nowoczesne technologie i podejścia mogą skutecznie chronić kancelarie przed cyberzagrożeniami?

1. Uwierzytelnianie wieloskładnikowe (MFA) i biometryczne logowanie Hasła, nawet te skomplikowane, mogą zostać złamane lub wykradzione. Dlatego coraz więcej kancelarii stosuje uwierzytelnianie wieloskładnikowe (MFA), które wymaga dodatkowego potwierdzenia tożsamości, np. poprzez aplikację mobilną lub kod SMS. Nowoczesnym rozwiązaniem jest także logowanie biometryczne – odcisk palca, skan twarzy czy analiza głosu. To skuteczna metoda ochrony, która eliminuje ryzyko związane z kradzieżą haseł.

2. Sztuczna inteligencja (AI) w wykrywaniu zagrożeń
Zaawansowane systemy oparte na sztucznej inteligencji (AI) i uczeniu maszynowym potrafią analizować ruch w sieci i wykrywać nietypowe działania, np. nieautoryzowane logowania lub próby wyłudzenia danych.

Przykładowe rozwiązania:
– SIEM (Security Information and Event Management) – analizuje logi systemowe i wykrywa podejrzane aktywności.
– EDR (Endpoint Detection and Response) – monitoruje urządzenia i identyfikuje potencjalne zagrożenia w czasie rzeczywistym.

3. Szyfrowanie danych i komunikacji
Wrażliwe dokumenty i korespondencja prawna muszą być chronione przed nieautoryzowanym dostępem. Zaawansowane szyfrowanie zapewnia, że nawet jeśli plik zostanie przechwycony, pozostanie bezużyteczny dla atakującego.

Nowoczesne rozwiązania:
– End-to-end encryption (E2EE) – szyfrowanie od nadawcy do odbiorcy, stosowane np. w Signal czy ProtonMail.
– Zaszyfrowane magazyny danych – np. VeraCrypt, BitLocker czy Tresorit.

4. Bezpieczna chmura i zarządzanie dostępem
Przechowywanie dokumentów w chmurze zwiększa mobilność pracy, ale niewłaściwa konfiguracja może narazić kancelarię na wycieki danych. Dlatego kluczowe jest korzystanie z chmur spełniających standardy bezpieczeństwa, np. Microsoft 365 z wbudowanym szyfrowaniem czy Google Workspace z zaawansowaną kontrolą dostępu. Dodatkowo kancelarie powinny wdrożyć systemy Zero Trust, czyli podejście, w którym każdy dostęp do danych jest traktowany jako potencjalne zagrożenie i wymaga dodatkowej autoryzacji.

5. Blockchain jako nowa metoda ochrony dokumentów. Technologia blockchain zyskuje popularność w branży prawniczej jako sposób na
zapewnienie nienaruszalności dokumentów. Pozwala na:
– Potwierdzanie autentyczności umów – blockchain eliminuje ryzyko podrobienia dokumentów.
– Bezpieczne przechowywanie dowodów – przechowywanie w rozproszonych rejestrach zapewnia niezmienność danych.

6. Szkolenia z cyberbezpieczeństwa i testy socjotechniczne
Najczęstszą przyczyną cyberataków jest błąd ludzki – kliknięcie w podejrzany link, użycie słabego hasła czy wysłanie poufnych danych na fałszywy adres e-mail. Dlatego regularne szkolenia z zakresu cyberbezpieczeństwa powinny być standardem w każdej kancelarii.

Nowoczesne podejścia:
– Symulacje ataków phishingowych – testowanie, czy pracownicy potrafią rozpoznać fałszywe e-maile.
– Gamifikacja szkoleń – kursy online z elementami gry zwiększają zaangażowanie i skuteczność nauki.

Podsumowanie
Nowoczesne metody cyberbezpieczeństwa w kancelariach prawnych to nie tylko zabezpieczenia techniczne, ale także strategiczne podejście do ochrony danych. Kombinacja AI, blockchain, szyfrowania, chmury i regularnych szkoleń znacząco zmniejsza ryzyko ataków i utraty poufnych informacji.

Cyberbezpieczeństwo w kancelarii – jak chronić wrażliwe dane prawne?

Kancelarie prawne przechowują ogromne ilości poufnych danych – od informacji o klientach po dokumenty procesowe, umowy i wewnętrzną korespondencję. To sprawia, że są atrakcyjnym celem dla cyberprzestępców. Według raportów branżowych, ataki na kancelarie prawne rosną z roku na rok, ponieważ przestępcy doskonale zdają sobie sprawę, jak cenne informacje można w nich znaleźć.

Czy Twoja kancelaria jest odpowiednio zabezpieczona? Jak uniknąć cyberataków i wycieków danych? Oto kluczowe zasady cyberbezpieczeństwa, które powinny stać się standardem w każdej firmie prawniczej.

Największe cyberzagrożenia dla kancelarii prawnych

Zrozumienie potencjalnych zagrożeń to pierwszy krok do skutecznej ochrony. Oto najczęstsze sposoby, w jakie cyberprzestępcy mogą zagrozić Twojej kancelarii:

1. Ataki phishingowe
To jedna z najpopularniejszych metod wyłudzania danych. Przestępcy wysyłają e-maile podszywające się pod klientów, urzędy czy partnerów biznesowych, zawierające złośliwe linki lub załączniki. Kliknięcie w taki link może prowadzić do przejęcia kontroli nad kontem użytkownika lub zainstalowania szkodliwego oprogramowania.

2. Ransomware – blokada danych w zamian za okup
Cyberprzestępcy mogą zaszyfrować pliki kancelarii, uniemożliwiając do nich dostęp, a następnie żądać okupu za ich odblokowanie. Wiele firm, zwłaszcza tych, które nie mają kopii zapasowych, jest zmuszonych do zapłaty, co naraża je na dalsze ataki.

3. Nieautoryzowany dostęp do systemów
Słabe hasła, brak uwierzytelniania wieloskładnikowego (MFA) czy logowanie do systemów kancelarii z niezabezpieczonych urządzeń to prosta droga do wycieku danych.

4. Wyciek danych przez nieostrożność pracowników
Nieodpowiednie przechowywanie dokumentów, korzystanie z prywatnych e-maili do wysyłania poufnych informacji czy brak świadomości zagrożeń mogą prowadzić do poważnych konsekwencji prawnych i wizerunkowych.

5. Podsłuchiwanie komunikacji
Brak szyfrowania wiadomości e-mail, niechronione połączenia internetowe i korzystanie z publicznych sieci Wi-Fi mogą sprawić, że hakerzy przechwycą poufne informacje.

Jak skutecznie chronić kancelarię przed cyberzagrożeniami?

Wdrożenie odpowiednich procedur i narzędzi może znacząco zmniejszyć ryzyko cyberataków. Oto najważniejsze zasady, które powinny obowiązywać w każdej kancelarii:

1. Silne hasła i uwierzytelnianie wieloskładnikowe (MFA)
– Hasła powinny być długie i unikalne dla każdego systemu.
– Warto korzystać z menedżerów haseł, które generują i przechowują skomplikowane hasła.

– MFA (np. kod SMS, aplikacja uwierzytelniająca) znacząco utrudnia dostęp do systemu osobom niepowołanym.

2. Szyfrowanie dokumentów i komunikacji
– Wszystkie poufne dokumenty powinny być przechowywane w zaszyfrowanej formie.
– Szyfrowanie e-maili i używanie bezpiecznych komunikatorów (np. Signal, ProtonMail) zwiększa bezpieczeństwo wymiany informacji.

3. Regularne aktualizacje i ochrona systemów
– Oprogramowanie biurowe, systemy operacyjne i programy antywirusowe powinny być regularnie aktualizowane.
– Firewall i zaawansowane rozwiązania antywirusowe pomagają w blokowaniu ataków.

4. Tworzenie kopii zapasowych
– Regularne backupy (lokalne i w chmurze) są kluczowe dla szybkiego przywrócenia danych w razie ataku ransomware.
– Kopie zapasowe powinny być przechowywane w miejscu odizolowanym od głównych systemów kancelarii.

5. Edukacja i szkolenia pracowników
– Regularne szkolenia z cyberbezpieczeństwa uczą pracowników rozpoznawania zagrożeń.
– Warto organizować testy phishingowe, aby sprawdzić czujność zespołu.

6. Bezpieczna sieć i urządzenia
– Korzystanie z VPN do pracy zdalnej zapewnia bezpieczne połączenie z systemami kancelarii.
– Komputery i urządzenia mobilne powinny być zabezpieczone hasłami oraz szyfrowaniem danych.

Podsumowanie

Cyberbezpieczeństwo w kancelarii prawnej to nie tylko technologia, ale przede wszystkim odpowiednia polityka i świadomość zagrożeń. Ochrona poufnych danych klientów jest kluczowa zarówno dla bezpieczeństwa prawnego, jak i reputacji kancelarii. Inwestowanie w odpowiednie zabezpieczenia i edukację pracowników to dziś konieczność – lepiej zapobiegać, niż mierzyć się z konsekwencjami wycieku danych czy cyberataku.

Zdalne rozprawy przed KIO

W środę Sejm rozpocznie pracę nad długo wyczekiwaną ustawą o zmianie niektórych ustaw w celu deregulacji prawa gospodarczego i administracyjnego oraz doskonalenia zasad opracowywania prawa gospodarczego. Jest to tzw. pierwszy pakiet deregulacyjny. Projekt rządowy przewiduje zmiany w aż 25 ustawach, mające ułatwić prowadzenie biznesu i obniżyć koszty ponoszone przez przedsiębiorców.

Prace nad projektem rozpoczęły się w Ministerstwie Rozwoju i Technologii przed rokiem, na długo przed powołaniem zespołu Rafała Brzoski i obecną dyskusją na temat deregulacji. Na 2 kwietnia Sejm zaplanował jego pierwsze czytanie.

Ponieważ postulowane zmiany dotyczą materii leżącej w zainteresowaniu niemal wszystkich resortów, konsultacje trwały długo, a nie wszystkie z pierwotnych założeń udało się zawrzeć w ostatecznym tekście projektu. Najlepszy przykład to przepisy ograniczające liczbę i częstotliwość prowadzenia kontroli u przedsiębiorców, do których dodano tyle wyjątków, że początkowy zamysł projektodawcy niemal zatracił swój sens.

Są jednak zmiany oceniane pozytywnie, jak dopuszczenie umowy leasingu w formie dokumentowej. Projekt identyfikuje ponadto obszary, w których do załatwienia sprawy wystarczy czynność materialno-techniczna i odstępuje w nich od zasady dwuinstancyjności. Dzięki temu, przykładowo, szybciej będą rozpatrywane sprawy, w których przedsiębiorca sam wnioskuje o wykreślenie go z różnorakich rejestrów (jak rejestr działalności w zakresie wyrobu lub rozlewu napojów spirytusowych albo rejestr producentów wyrobów tytoniowych).

Zdalne rozprawy i posiedzenia przed KIO

Inna pozytywnie odbierany postulat dotyczy zmian w prawie zamówień publicznych, dopuszczający zdalne rozprawy i posiedzenia w postępowaniach odwoławczych przed Krajową Izbą Odwoławczą (KIO).

Jak czytamy w uzasadnieniu, projektodawca chce wprowadzić generalną zasadę: „jeżeli nie będzie przeszkód do przeprowadzenia zdalnej rozprawy i zdalnego posiedzenia jak np. objęcie informacji klauzulą tajności czy duża liczba uczestników postępowania, rozprawy i posiedzenia będą zdalne”.

Ma to dotyczyć:
– jawnej rozprawy, podczas której Izba rozpoznaje odwołanie (art. 545 ust. 1 Pzp),
– posiedzenia jawnego poprzedzającego jawną rozprawę (projektowana zmiana w art. 545 ust. 1 Pzp),
– posiedzenia jawnego podczas którego Izba ogłasza orzeczenie po zamknięciu rozprawy (art. 558 ust. 1 Pzp).

O tym, czy przeszkód do zdalnego procedowania, każdorazowo ma rozstrzygać prezes KIO. Strony i uczestnicy będą informowani o możliwości zdalnego udziału w rozprawie lub posiedzeniu w zawiadomieniu o terminie. Projektodawca przewiduje, że na sali rozpraw musi być obecny skład orzekający i protokolant, natomiast inne osoby – w szczególności strony i uczestnicy – mogą albo być obecne na sali rozpraw, albo brać udział w rozprawie i posiedzeniu za pośrednictwem środków informatycznych.

Anna Halczuk-Izydorczyk, radca prawny w Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni, podsumowuje, że ostatecznie to strona lub uczestnik postępowania odwoławczego będą mieli prawo wyboru: czy wziąć udział w rozprawie i posiedzeniu zdalnie czy stacjonarnie.

– Kierunkowo oceniam zmianę bardzo pozytywnie – zwłaszcza, że projektodawca proponuje rozwiązanie hybrydowe. Zdalny udział w rozprawie będzie uprawnieniem uczestników postępowania. Zatem wszyscy zainteresowani będą mogli w niej uczestniczyć zgodnie ze swoim wyborem: zdalnie, albo osobiście, na dotychczasowych zasadach – wtóruje jej dr Jarosław Kola, counsel w kancelarii WKB Lawyers. – To dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę, że KIO jest organem centralnym zlokalizowanym w Warszawie. Oczywiście z perspektywy zamawiającego, albo przedsiębiorcy ubiegającego się udzielenie zamówienia podróż do stolicy nie jest poważną przeszkodą, ale z pewnością ograniczenie tej uciążliwości jest po prostu rozsądne. Osobisty udział w rozprawie przed KIO bywa nieodzowny z praktycznego punktu widzenia, ze względu na specyfikę i dynamikę takich rozpraw. Niemniej możliwość ograniczenia liczby pełnomocników i przedstawicieli stron osobiście uczestniczących w rozprawie, to bardzo użyteczne rozwiązanie – podsumowuje.

Ponieważ postępowanie zdalne ograniczy możliwość składania pism oraz dokumentów podczas samej rozprawy lub posiedzenia, projektodawca przewidział rozwiązania sprzyjające koncentracji materiału procesowego jeszcze przed posiedzeniem/rozprawą. Temu służyć ma m.in. obowiązek przedstawienia twierdzeń i dowodów w określonych pismach, pod rygorem utraty prawa powoływania ich w toku postępowania odwoławczego.

Mec. Halczuk-Izydorczyk zwraca uwagę, że postępowanie odwoławcze jest często dynamiczne, a potrzeba powołania dowodu często pojawia się dopiero w trakcie rozprawy. Z drugiej strony zgadza się, że zmiany mogą znacznie przyczynić się do przyspieszenia rozpatrywania odwołań przez KIO, jak również do lepszego zapoznania się z twierdzeniami strony przeciwnej oraz dowodami, na które się ona powołuje przed rozprawą i posiedzeniem. – Niewątpliwie dla części przedsiębiorców czy ich pełnomocników zapoznawanie się z pismami składanymi przez przeciwników procesowych bezpośrednio dopiero na rozprawie, czy konieczność udziału w rozprawie w siedzibie KIO w Warszawie, jawiła się jako uciążliwość – mówi mec. Halczuk-Izydorczyk.

Ryszard Cyba, człowiek który zabił w 2010 r. działacza PIS nie jest już w więzieniu

Adwokat Kinga Tabor – Kłopotowska udzieliła komentarza w Radio 357 do podcastu redaktora Michał Trantau w sprawie doniesień medialnych o „wyjściu na wolność” Ryszarda Cyby, skazanego za zabójstwo działacza PiS Marka Rosiaka na dożywotnie pozbawienie wolności.

Jakie instytucje proceduralne w tej sprawie mogą wchodzić w grę❓

1. Zawieszenie postępowania wykonawczego w całości lub w części (art. 15 kkw) – w sytuacji długotrwałej przeszkody uniemożliwiającej postępowania wykonawcze, w szczególności jeżeli nie można wykonać kary pozbawienia wolności z powodu choroby psychicznej – na czas trwania przeszkody.

2. Przerwa w wykonaniu kary pozbawienia wolności (art. 153 kkw w zw. z art. 150 kkw) do czasu ustania przeszkody w wypadku choroby psychicznej lub innej ciężkiej choroby uniemożliwiającej wykonywania tej kary, przy czym ciężka choroba to taki stan skazanego, w którym umieszczenie go w zakładzie karnym może zagrażać życiu lub spowodować dla jego zdrowia poważne niebezpieczeństwo.

Co nie oznacza, że skazany Ryszard Cyba wyszedł na wolność.

Szkolenie Gardocki i Partnerzy „Sytuacja wierzyciela w postępowaniach restrukturyzacyjnych i postępowaniu upadłościowym”

Specjaliści Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni: radca prawny, doradca restrukturyzacyjny Piotr Glonek, adwokat, doradca restrukturyzacyjny Piotr Korzeniowski i aplikantka adwokacka Aleksandra Borawska poprowadzili dwudniowe szkolenie „Sytuacja wierzyciela w postępowaniach restrukturyzacyjnych i postępowaniu upadłościowym”.

W programie znalazły się następujące tematy:

✅ Trendy, statystyki, zmiany legislacyjne w dziedzinie postępowań restrukturyzacyjnych i upadłościowych
✅ Rodzaje postępowań restrukturyzacyjnych, ich przebieg, charakterystyka, różnice
✅ Prawo restrukturyzacyjne a układ
✅ Prawo restrukturyzacyjne i prawo upadłościowe a umowa leasingu, umowa pożyczki, umowa najmu
✅ Wpływ ogłoszenia upadłości i otwarcia postępowań restrukturyzacyjnych na inne postępowania
✅ Wierzyciel w postępowaniu restrukturyzacyjnym, prawa i obowiązki wierzyciela
✅ Wierzyciel w postępowaniu upadłościowym, prawa i obowiązki wierzyciela, środki gwarantujące wierzycielowi realizację przysługujących mu praw
✅ Zakładanie konta w KRZ
✅ Głosowanie w KRZ
✅ Ofensywny wniosek o ogłoszenie upadłości/upadłość jako alternatywa dla dochodzenia należności w procesie cywilnym

Przepisy o kryptoaktywach – ochrona klienta, obowiązki dla firm

Od kilku miesięcy rynek kryptowalut reguluje unijne rozporządzenie MiCA, a na finiszu są już prace nad polską ustawą, która zapewni właściwe stosowanie tych przepisów. Pojawiają się głosy, że małe podmioty działające w branży krypto nie udźwigną ciężarów regulacyjnych. Z drugiej strony eksperci zwracają uwagę, że nowe regulacje zwiększają zaufanie do kryptowalut i chronią użytkowników rynku przed oszustwami.

– W tym roku z rynku może zniknąć nawet 90 proc. kantorów kryptowalutowych – oceniają w swojej analizie eksperci z Ari10, firmy dostarczającej usługi związanych z kryptowalutami i ich wymianą. Ich zdaniem kluczowym wyzwaniem dla przedsiębiorców są zaostrzone wymogi licencyjne.

Rozporządzenie MiCA i polska ustawa

Głównym aktem wpływającym na rynek jest rozporządzenie 2023/1114 ws. rynków kryptoaktywów (ang. Markets in Crypto-Assets, dalej: rozporządzenie MiCA).

– Rozporządzenie definiuje kryptoaktywa jako cyfrowe odzwierciedlenie wartości lub prawa dające się przenosić i przechowywać w formie elektronicznej z wykorzystaniem technologii rozproszonego rejestru lub podobnej technologii i reguluje m.in. emisję, sprzedaż oraz usługi pośrednictwa w obrocie, w tym usługi wymiany, doradztwa inwestycyjnego i powiernicze. Nakłada obowiązki licencyjne, prawno-organizacyjne, ostrożnościowe i informacyjne na profesjonalnych uczestników rynku, w tym emitentów i pośredników – tłumaczy na portalu prawo.pl Kinga Tabor–Kłopotowska, adwokat, partner w Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni.

Rozporządzenie MiCA jest stosowane w Unii od 30 grudnia 2024 r. Jego praktyczne przełożenie na grunt krajowy zapewni ustawa o rynku kryptoaktywów, której projekt od ponad roku jest procedowany w Ministerstwie Finansów. Przewiduje m.in. wyznaczenie Komisji Nadzoru Finansowego jako krajowego organu regulującego rynek.

– Dostawcy po uzyskaniu zezwolenia będą uprawnieni do świadczenia na rzecz klientów usług w zakresie kryptoaktywów przewidzianych w przedmiotowym rozporządzeniu – czytamy w uzasadnieniu do polskiego projektu.

Licencję trzeba będzie w końcu uzyskać

Niepokój branży wynika m.in. z tego, że projekt ustawy nadal nie został przyjęty, tymczasem jednym z jego założeń jest wymóg uzyskania licencji – i to do 30 czerwca 2025 r. Podmioty z branży krypto siłą rzeczy nie mają jeszcze podstaw prawnych, aby ubiegać się o zezwolenie na działalność. Gdyby jednak ustawa weszła w życie po tej dacie, a termin nie został zmieniony, mogłoby się okazać, że licencji nie ma nikt.

– Mamy do czynienia z sytuacją, gdy przedsiębiorcy, kontynuujący działalność nie wiedzą czy okres przejściowy będzie trwał do dnia 1 lipca 2026 r., czy też skończy się rok wcześniej. Ponadto KNF, nie będąc do chwili uchwalenia ustawy organem odpowiedzialnym za rozpatrywanie wniosków o zezwolenie, w swoim komunikacie z dnia 2 stycznia 2025 r. „namawia” do składania takich wniosków do KNF – komentuje Marcin W. Cieśliński, adwokat z BCLA Bisiorek Cieśliński i Partnerzy.

Te obawy częściowo rozwiało już Ministerstwo Finansów, deklarując publicznie, że termin zostanie zmieniony.

– Według zapowiadanej nowej wersji projektu, termin będzie wynosił cztery miesiące i zacznie biec w dniu wejścia w życie ustawy – mówił Prawo.pl Kuba Szpringer, radca prawny, partner w Karwasiński Szpringer i Wspólnicy sp.j. Jak wyjaśniał, MF przewiduje, że w trakcie czteromiesięcznego okresu przejściowego podmiot świadczący usługi w zakresie kryptoaktywów będzie mógł je świadczyć na dotychczasowych zasadach, w oczekiwaniu na uzyskanie licencji. Więcej na ten temat w tekście: „Lex Cinkciarz”, czyli kolejna kontrowersja w projekcie o kryptoaktywach.

Eksperci z Ari10 potwierdzają, że również do nich dotarły głosy o przesunięciu okresu przejściowego. – Niemniej w końcu nadejdzie konieczność inwestycji w usprawnienie technologii w punktach wymiany kryptowalut. Dla mniejszych podmiotów oznaczać to będzie wzrost kosztów operacyjnych, które mogą być trudne do udźwignięcia, co już widać na rynku. W efekcie nawet 90 proc. z nich może zdecydować się na zakończenie działalności lub przeniesienie jej do innych krajów. Podobna sytuacja panuje na giełdach online – mówi cytowany w komunikacie Mateusz Skiba z Ari10.

Nie tylko MiCA, ale też TFR

Eksperci z Ari10 zwracają uwagę na jeszcze jeden szczegół: kantory kryptowalutowe muszą wdrożyć bardziej rygorystyczne niż dotychczas procedury KYC (Know Your Customer) i AML (Anti-Money Laundering), związane z unijnym rozporządzeniem Travel Rule (TFR). Stosuje się je od 30 grudnia 2024 r.

Jak wyjaśniają, to rozporządzenie w połączeniu z MiCA nakłada na stacjonarne i internetowe platformy wymiany kryptowalut obowiązek weryfikacji tożsamości klienta, niezależnie od formy transakcji, tj. przy użyciu gotówki, karty czy BLIK-a.

– Do najważniejszych spośród określonych w TFR obowiązków, do których będą musieli dostosować się dostawcy, należą te związane z opisywaniem stron transakcji, czyli nadawcy (inicjatora) oraz adresata (beneficjenta). Podobnie jak przy przelewach bankowych konieczne będzie tutaj przekazanie (wymiana między dostawcami) danych takich jak imię i nazwisko, adres czy numer dowodu osobistego klienta – pisał Artur Bilski (A. Bilski, 5.5. Przeciwdziałanie praniu pieniędzy w obszarze kryptoaktywów [w:] A. Bilski, R. Kiełbus, Kryptoaktywa i blockchain. Technologia, prawo, biznes, Warszawa 2024).

W jego ocenie przepisy te znacząco rzutują na kwestie związane z prywatnością transakcji kryptowalutowych, utrudniając użytkownikom pozostanie anonimowymi i dając w konsekwencji instytucjom publicznym pełny wgląd do transakcji dokonywanych przez obywateli UE.

– Wiążą się też z koniecznością stworzenia nowej infrastruktury informatycznej, która pozwoli na bezpieczne gromadzenie i przechowywanie danych wrażliwych użytkowników. Oprócz tego rozporządzenie określa kwestie, takie jak wymogi w zakresie wewnętrznych polityk, procedur czy mechanizmów kontroli – opisywał Artur Bilski.

Ari10 w swojej analizie zwraca uwagę, że rynek staje się coraz bardziej uregulowany począwszy od 2021 r., kiedy to wprowadzono obowiązek uzyskania wpisu do rejestru działalności w zakresie walut wirtualnych. Obniżono też limit transakcji okazjonalnych niewymagających weryfikacji tożsamości – z 15 tys. euro do 1 tys. euro. Kolejnym krokiem było wprowadzenie (w 2023 r) obowiązku przygotowywania raportów kwartalnych.

Mec. Cieśliński sięga jeszcze głębiej i wspomina komunikaty KNF wydawane od 2018 r., które przez lata nie budowały zaufania do kryptoaktywów.

– Nie można się pozbyć wrażenia, że państwu polskiemu, a właściwie jego organom, nie zależało i nadal nie zależy na rozwoju tego rynku, a kryptowaluty traktuje bardziej jako zagrożenie niż szansę na rozwój – uważa prawnik.

Piramidy finansowe i terroryzm

Jest jednak druga strona medalu. Jak zwraca uwagę Kinga Tabor–Kłopotowska, coraz częściej kryptowaluty są wykorzystywane do popełniania przestępstw. 

– Nielegalne działania mogą dotyczyć np. piramid finansowych, gdzie konsumenci są kuszeni obietnicą szybkiego i wysokiego zysku po zainwestowaniu w tokeny, crowdfunding, ale też poważnych przestępstw z udziałem infrastruktury krypto np. terroryzm, szpiegostwo, korupcja, pranie pieniędzy – tłumaczy prawniczka. – Co ciekawe, pierwsze zabezpieczenie majątkowe na bitcoinach w sprawie karnej w Polsce miało miejsce już w 2017 r. i jak pokazują statystyki policyjne, ich liczba rośnie – dodaje. 

Mec. Tabor–Kłopotowska przyznaje, że z użytkownicy i dostawcy usług kryptowalutowych muszą dostosować się do nowych wymagań i ponieść dodatkowe nakłady finansowe.

– Nowe regulacje unijne z całą pewnością nie wyeliminują charakterystycznych dla kryptaktywów ryzyk, ale na pewno będą je zmniejszać i co prawda z jednej strony oznaczają koniec anonimowości i swobody, które definiowały kryptowaluty, ale z drugiej zwiększają zaufanie do kryptowalut i chronią użytkowników rynku przed oszustwami – podsumowuje ekspertka.

Mec. Cieśliński zwraca jednak uwagę, że skutkiem wprowadzania regulacji może nie być „ucywilizowany” rozwój, ale znaczne ograniczenie konkurencji i dostępu do usług, co oczywiście skutkuje podrożeniem kosztów tych usług dla klientów. – Biorąc pod uwagę trendy światowe nie jest możliwe, aby rynek ten w Polsce został „zaduszony”, jak to miało w praktyce miejsce w przypadku usług crowdfundingu. Natomiast prawdopodobne jest, że pozostaną na nim wyłącznie największe kantory, które już mają ugruntowaną pozycję, a ewentualnie dołączą do nich podmioty, które w ramach świadczonych przez siebie podstawowych usług i tak muszą wypełniać podobne wymogi regulacyjne, jak choćby banki. Ostatecznie rodzi się pytanie czy pozwoli to na konkurowanie w tej branży polskim przedsiębiorcom, nie mówiąc już o oferowaniu jakichkolwiek innowacyjnych usług – mówi adwokat.

Jak zatrzymać lawinę nieprawdziwych komentarzy na temat firmy

Z powodu nieprzychylnych komentarzy na temat prowadzonej przez nas działalności nietrudno o utratę budowanej przez lata renomy. O ile każdy ma prawo do wyrażenia własnej opinii, w tym niezadowolenia ze świadczonych na jego rzecz usług, o tyle krytyka ta powinna być konstruktywna i wyrażona w sposób obiektywny, a przede wszystkim odpowiadać prawdzie i nie polegać na szerzeniu nieprawdziwych informacji – piszą Anna Maksymiuk i Maja Graczyk z kancelarii Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni na portalu prawo.pl.

Rozpowszechnianie krzywdzących, niezgodnych z prawdą informacji przez naszych kontrahentów na temat świadczonych przez nas usług może wpłynąć nie tylko na utratę zaufania do naszej osoby czy pracowników naszej firmy, ale spowodować całkowitą degradację wypracowanej pozycji na rynku oraz utratę źródła zarobkowania. Niniejsza publikacja ma na celu wyjaśnienie, jak skutecznie zatrzymać lawinę nieprzychylnych i nieprawdziwych informacji publikowanych w sieci (w szczególności na Instagramie i Facebooku) na temat prowadzonego przez nas biznesu.

Ochrona dóbr osobistych

Zgodnie z art. 23 kodeksu cywilnego (dalej: k.c.) dobra osobiste człowieka, a w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.

Istotnym jest, że przepisy o ochronie dóbr osobistych przyznają ochronę prawną również osobie prowadzącej jednoosobową działalność gospodarczą, jeżeli naruszenia dotyczą bezpośrednio osoby fizycznej również w zakresie prowadzonej przez nią działalności gospodarczej. Wówczas ochronie podlega renoma oraz firma takiej działalności gospodarczej.

Dobre imię osoby fizycznej to, najogólniej rzecz ujmując, opinia, jaką o tej osobie mają inni. Naruszenie dobrego imienia polega na zniesławieniu, pomówieniu osoby wobec innych o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii innych lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności (zob. m.in. wyr. SN: z 8.5.2014 r., V CSK 361/13, OSNC-ZD 2015, Nr C, poz. 38; z 16.11.2017 r., V CSK 81/17, OSNC-ZD 2018, Nr D, poz. 60). Przedmiotem ochrony jest więc wyobrażenie innych ludzi o wartości danej jednostki, jej dobra sława, reputacja. Zniesławienie może nastąpić poprzez zakomunikowanie innej osobie określonej wiadomości (zarzutu). Może mieć miejsce w obecności lub pod nieobecność pomawianego i musi być skierowane co najmniej do jednego odbiorcy, innego niż osoba pomawiana (wyr. SN z 8.5.2014 r., V CSK 361/13, OSNC-ZD 2015, Nr C, poz. 38).

Jak słusznie zauważył Sąd Najwyższy (wyrok z 26.4.2018 r., I CSK 418/17, OSNC-ZD 2019, Nr B, poz. 46), do naruszenia dobrego imienia może dojść tylko wówczas, gdy możliwe jest zidentyfikowanie adresata wypowiedzi. Czynnikiem identyfikującym może być nie tylko nazwisko, ale również takie dane, jak pseudonim, pesel, NIP, adres, nazwa firmy, powszechnie znane logo. Nie każdy jednak jest świadomy tego, w jaki sposób może skutecznie chronić nie tylko swoje dobre imię, ale również prowadzony biznes.

Sposób na hejt w internecie

Jedna z klientek zgłosiła się do nas z poważnym problemem, który dotyka wielu przedsiębiorców, a mianowicie z rozpowszechnianiem na dużą skalę nieprawdziwych informacji na temat świadczonych przez nią usług. Hejt, jakiego doświadczyła nasza klientka, wymagał od nas natychmiastowych i konkretnych działań, aby uchronić jej dobre imię oraz budowaną przez lata renomę prowadzonej przez nią działalności. Działalność ta stanowiła główne źródło utrzymania naszej klientki, a nieprzychylne komentarze publikowane na portalach społecznościowych i tłumnie udostępniane przez grono odbiorców osoby naruszającej, doprowadziły do gwałtownych spadków osiąganych przez naszą mocodawczynię dochodów, a nawet do zablokowania jej „wizytówki” na witrynie Google, co pozbawiło ją możliwości reklamowania oferowanych przez nią usług.

Warto dodać, że dotychczas działalność naszej mocodawczyni cieszyła się doskonałymi ocenami oraz dużym zaufaniem wśród osób regularnie korzystających z jej usług. Osoba naruszająca dobre imię naszej klientki kierowała do niej również obelżywą korespondencję sms, informując o zamiarze pogrążenia jej działalności.

Skutecznym sposobem na ochronę nie tylko dobrego imienia, ale również prowadzonego przez naszą klientkę biznesu okazało się wystąpienie z pozwem o ochronę dóbr osobistych, w ramach którego w trybie zabezpieczenia, na czas trwającego postępowania, wniosłyśmy o ustanowienie przez sąd zakazu publikowania przez pozwaną na jej profilach na portalach społecznościowych informacji na temat naszej mocodawczyni oraz prowadzonej przez nią działalności (ze wskazaniem, jakich konkretnie informacji dotyczyć ma ten zakaz) oraz poprzez zakazanie pozwanej kierowania do naszej klientki korespondencji w jakiejkolwiek postaci, w której stosowana jest mowa nienawiści oraz używane wyrażenia powszechnie uważane za obelżywe. Wniosek w pełni uwzględnił Sąd Okręgowy w Warszawie, udzielając zabezpieczenia.

Odpis postanowienia o zabezpieczeniu doręczony został pozwanej, która już na etapie postępowania sądowego zaprzestała naruszeń, powstrzymując się od dalszego rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na temat naszej klientki i prowadzonej przez nią działalności, co w efekcie uchroniło jej firmę przed całkowitą degradacją i pozwoliło na dalsze świadczenie usług.

Jakie możliwości daje pozew

Warto wiedzieć, że w ramach postępowania o ochronę dóbr osobistych możemy wnieść m.in. o:

  • zobowiązanie osoby naruszającej dobra do usunięcia wszystkich wpisów na portalach społecznościowych zawierających publikacje na temat naszej działalności oraz do opublikowania na jej koszt w lokalnej prasie lub na lokalnym portalu internetowym ogłoszenia zawierającego przeprosiny wraz z podaniem ich treści,
  • zasądzenie na naszą rzecz zadośćuczynienia za krzywdę w związku z rozpowszechnianiem nieprawdziwych informacji na temat prowadzonej przez nas działalności gospodarczej na podstawie art. 448 k.c.,
  • zasądzenie na naszą rzecz odpowiedniej kwoty tytułem odszkodowania za wyrządzoną szkodę na podstawie art. 415 k.c. jeżeli dokonane naruszenia doprowadziły do szkody majątkowej.

Obowiązkowe badania – winna praktyka a nie teoria

Temat deregulacji nie cichnie – w ubiegłym tygodniu Sejm powołał stałą komisję zajmującą się tą problematyką, a w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powstał zespół ds. koordynacji procesu deregulacji. Wiele wskazuje na to, że wkrótce rząd zajmie się powstającym od ponad roku projektem ustawy deregulacyjnej.

Najlepiej ocenianą propozycją jest zniesienie obowiązku badań okresowych dla osób z trwałą niepełnosprawnością. Autor tego pomysłu podaje przykłady osób z zespołem Downa lub po utracie kończyny, które muszą regularnie udowadniać, że ich stan się nie zmienił. – Wprowadzenie bezterminowych orzeczeń zmniejszy stres, ale też biurokrację, poprawiając komfort życia osób z niepełnosprawnościami – napisał autor propozycji.

Eksperci poproszeni o komentarz wskazują, że już według obecnych przepisów stopień niepełnosprawności osoby zainteresowanej można orzec na czas określony lub na stałe. Podstawą jest par. 3 rozporządzenia ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej z 15 lipca 2003 r. w sprawie orzekania o niepełnosprawności i stopniu niepełnosprawności. Iwona Smolak, radca prawny, partner w Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni, ocenia dla portalu prawo.pl, że problem nie leży w niedoskonałości przepisu, co w jego niewłaściwym stosowaniu.

– Praktyką zespołów orzekających o stopniu niepełnosprawności jest wydawanie orzeczeń na czas określony – nawet w sytuacjach, w których zgodnie z wiedzą medyczną oczywistym jest, że stan zdrowia danej osoby nie rokuje poprawy. Obecnie osoby z trwałym kalectwem np. w przypadku braku kończyn, czy też opiekunowie osób z trwałym niedorozwojem umysłowym cyklicznie zmuszane są stawać na komisję i wykazywać, że stan zdrowia ich lub ich podopiecznych nie doznał cudu i się nie poprawił – mówi mec. Smolak.

– W mojej ocenie ten postulat jest ważny i powinien być uwzględniony. Uważam jednak, iż w tym zakresie nie ma konieczności zmiany przepisów prawa, a lepszego ich egzekwowania – wtóruje jej Renata Bugiel, adwokat z kancelarii GKR Legal. W jej ocenie nie byłoby możliwe stworzenie zamkniętej listy schorzeń uzasadniających orzeczenie stopnia niepełnosprawności na stałe. – Skoro jednak pojawia się taki postulat, należałoby przyjrzeć się uważniej orzeczeniom wydawanym przez powiatowe i wojewódzkie zespoły orzecznicze – zwraca uwagę ekspertka.

– Z mojego doświadczenia wynika, że komisje orzekające prowadzą badania pobieżnie, bez zrozumienia istoty schorzenia oraz jego wpływu na funkcjonowanie pacjenta – mówi dr Anna Banaszewska, radca prawny (Kancelaria Radcy Prawnego dr Anna Banaszewska). – W konsekwencji, na podstawie krótkiej rozmowy z pacjentem, bez rzetelnego zapoznania z dokumentacją medyczną pacjenta „na kolanie i w pośpiechu” jest wydawane orzeczenie krzywdzące dla osoby z niepełnosprawnością.

Mimo to Anna Banaszewska z postulatem sformułowanym przez zespół Rafał Brzoski się nie zgadza. Jej zdaniem zniesienie okresowych ocen mogłoby prowadzić do petryfikacji wadliwych orzeczeń.

– Pamiętam przypadek dziewczynki z zespołem Vater, która ma niedosłuch w stopniu głębokim, wrodzoną kifozę lewostronną, przetokę przełykowo-tchawiczną zamkniętą po urodzeniu, wiotkość i przewężenie krtani, a ponadto afazję i egzystuje oraz chodzi wyłącznie dzięki licznym wszczepom. Proszę sobie wyobrazić, że komisja w treści orzeczenia wskazała, iż ta dziewczynka nie wymaga stałej ani nawet długotrwałej opieki lub pomocy innej osoby, bowiem w ocenie komisji dziewczynka nie ma ograniczonej możliwości samodzielnej egzystencji. W takim przypadku osobie z niepełnosprawnością pozostaje droga odwoławcza. Postępowania sądowe w Warszawie trwają po kilka lat (to konkretne: już cztery) – wskazuje dr Banaszewska. Zwraca też uwagę, że możliwe jest pogorszenie stanu zdrowia na skutek trwałej niepełnosprawności.

– Zmiany, które powinny objąć system orzekania o niepełnosprawności winny być związane z poprawą jakości orzekania i wprowadzeniem odpowiedzialności członków komisji za błędy wynikające z braku rzetelności w prowadzeniu postępowania – podsumowuje nasza rozmówczyni.

Szkolenie GiP „Sytuacja wierzyciela w postępowaniach restrukturyzacyjnych i postępowaniu upadłościowym”

19 lutego 2025 r. eksperci Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni: radca prawny, doradca restrukturyzacyjny Piotr Glonek oraz adwokat, doradca restrukturyzacyjny Piotr Korzeniowski przeprowadzili szkolenie dla spółki leasingowej „Sytuacja wierzyciela w postępowaniach restrukturyzacyjnych i postępowaniu upadłościowym”.

▶️ Trendy, statystyki, zmiany legislacyjne w dziedzinie postępowań restrukturyzacyjnych i upadłościowych
▶️ Rodzaje postępowań restrukturyzacyjnych, ich przebieg, charakterystyka, różnice: postępowanie o zatwierdzenie układu, przyspieszone postępowanie układowe, postępowanie układowe, postępowanie sanacyjne
▶️ Prawo restrukturyzacyjne a układ: zakres objęcia układem, propozycje układowe, głosowanie nad układem, zatwierdzenie układu, odmowa zatwierdzenia układu, skutki i obowiązywanie układu, zmiana układu, uchylenie i wygaśnięcie układu, układ częściowy
▶️ Wierzyciel w postępowaniu restrukturyzacyjnym, prawa i obowiązki wierzyciela
▶️ Prawo restrukturyzacyjne i prawo upadłościowe a umowa leasingu, umowa pożyczki
▶️ Wpływ ogłoszenia upadłości i otwarcia postępowań restrukturyzacyjnych na inne postępowania

Chaos i biurokracja z informacjami o cenach prądu dla firm

Przedsiębiorcy, którzy w drugim półroczu 2024 r. korzystali z maksymalnych cen energii elektrycznej, pod rygorem konsekwencji finansowych muszą złożyć informację o korzystaniu z pomocy publicznej. Nie wszyscy wiedzą o tym obowiązku, a trzeba go spełnić do 28 lutego 2025 r. Termin prawdopodobnie zostanie wydłużony, jednak ustawodawca nie zdąży odpowiednio wcześnie wprowadzić stosownych przepisów. Tak czy inaczej, firmy żmudnego wypełniania dokumentów nie unikną.

Mechanizm maksymalnych cen energii elektrycznej, który do tej pory dotyczy gospodarstw domowych i tzw. odbiorców wrażliwych, do końca 2024 r. obowiązywał też przedsiębiorców z sektora małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP).

Obowiązek informowania o pomocy publicznej

Ustawodawca zorientował się, że może to stanowić pomoc publiczną w rozumieniu przepisów unijnych, a w związku z tym firmy korzystające z niższych cen energii powinny się z tego wsparcia rozliczyć. Ustawa z 27 listopada 2024 r. (pełny tytuł: o zmianie ustawy o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 roku oraz w 2024 roku oraz niektórych innych ustaw) określiła wsparcie dla przedsiębiorców z sektora MŚP jako pomoc de minimis lub pomoc publiczną udzielaną na podstawie art. 19c rozporządzenia 651/201. Beneficjenci, aby jej nie tracić, muszą złożyć sprzedawcy prądu stosowaną informację. Termin na złożenie formularza, nazwanego „informacją o pomocy”, mija 28 lutego 2025 r. Firmy, które korzystały z ceny maksymalnej w drugim półroczu 2024 r., a nie dochowają terminu na złożenie informacji lub złoża ją niepoprawnie, będą musiały dopłacić różnicę między ceną energii maksymalną a ceną wynikającą z umowy, za całe drugie półrocze 2024 r., wraz z odsetkami.

Już kilka tygodni temu pojawiły się sygnały, że wielu przedsiębiorców może mieć problem ze złożeniem na czas formularza. Po pierwsze, nie wszyscy są świadomi tego obowiązku. Po drugie, chociaż w założeniu miał być on przejrzysty, zdarzają się błędy w jego rozliczaniu. Trudności okazały się na tyle poważne, że biuro rzecznika małych i średnich przedsiębiorców zorganizowało w ubiegłym tygodniu webinar na ten temat.

Obecni na spotkaniu przedstawiciele grup energetycznych przedstawiali niepokojące statystyki na dzień 19 lutego:

  • PGE: 100 tys. spodziewanych formularzy, 40 proc. złożonych, 5 proc. zawierała błędy;
  • Energa: 89 tys. spodziewanych formularzy, 27 proc. złożonych, 10 proc. błędnych;
  • Enea: 52 tys. spodziewanych formularzy, 15 proc. złożonych, 14 proc. błędnych;
  • Tauron: 120 tys. spodziewanych formularzy, 25 proc. złożonych.

Ustawodawca chciał przedłużyć termin, ale nie zdążył

Już kilka tygodni temu pojawiły się głosy, że przedsiębiorcy potrzebują więcej czasu na rozliczenia. – Będziemy proponować przedłużenie tego terminu do połowy roku – deklarowała jeszcze w styczniu na portalu X Paulina Hennig-Kloska, szefowa resortu klimatu i środowiska.

Faktycznie, przepisy przedłużające termin na złożenie informacji – z 28 lutego na 30 czerwca 2025 r. – zostały pospiesznie dopisane do procedowanego już wcześniej projektu ustawy o rynku mocy, dotyczącego zupełnie innej materii. Rząd bez większego rozgłosu przyjął nowe przepisy i złożył projekt do Sejmu. 21 lutego br. posłowie zdecydowaną większością głosów przyjęli ustawę (druk nr 1008, aktualny tytuł: o zmianie ustawy o rynku mocy oraz niektórych innych ustaw).

Problem w tym, że Senat zajmie się ustawą najwcześniej 27 lutego, a więc dzień przed upływem terminu na składanie informacji. Nawet jeśli w ekspresowym tempie poprze przepisy, potrzebny jest jeszcze podpis prezydenta i publikacja w Dzienniku Ustaw. A i tak przepis wydłużający termin na złożenie informacji wejdzie w życie po upływie siedmiu dni od dnia ogłoszenia.

Co się stanie po 28 lutego?

Innymi słowy: termin 28 lutego być może zostanie przedłużony, ale stanie się to już po 28 lutego.

– Mamy termin 28 lutego 2025 r. i to jest w tej chwili, jeśli chodzi o przepisy prawa, jedyny obowiązujący termin. Naprawdę bardzo prosimy, zachęcamy do składania tych informacji – mówiła na zeszłotygodniowym webinarze Anna Bednarska z Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Także spółki energetyczne informują swoich klientów o obowiązku złożenia „informacji o pomocy” do 28 lutego i instruują o konsekwencjach. –  Jeśli nie otrzymamy od Ciebie tego dokumentu, skorygujemy Twoje rozliczenia za II półrocze 2024 roku. Korekta zobowiąże Cię do zwrotu różnicy pomiędzy ceną maksymalną a ceną, która wynika z Twojej umowy. Do kwoty korekty doliczymy odsetki ustawowe od dnia rozliczenia – pisze w przykładowej informacji Energa. Podobne komunikaty wydali też inni sprzedawcy prądu.

– Zgodnie z obecną literą prawa, ci przedsiębiorcy, którzy nie złożą informacji do 28 lutego, będą mieli ustalone skorygowane ceny prądu za drugie półrocze 2024 r. Teoretycznie operatorzy powinni rozliczyć ich zużycie z tego okresu raz jeszcze, tym razem w oparciu nie o ceny maksymalne energii elektrycznej, a o ceny wynikające z zawartych przez przedsiębiorców umów sprzedaży energii, i naliczyć dopłatę stanowiącą różnicę między tymi dwoma cenami – komentuje Jakub Plebański, starszy prawnik w kancelarii Rödl & Partner, ekspert ds. prawa energetycznego.

Obowiązek jest, jeśli operator się zorientuje

Czy jest jednak jest sens wyciągać konsekwencje wobec przedsiębiorców za niedochowanie terminu, skoro termin ten lada dzień prawdopodobnie zostanie przedłużony? Projekt nie budzi większych sporów politycznych (w Sejmie poparło go 413 posłów) i wydaje się, że powinien zyskać akceptację większości senackiej i prezydenta.

Iwona Smolak, radca prawny w Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni, zwraca uwagę w rozmowie z portalem prawo.pl, że jeśli przedsiębiorca między 1 marca a dniem wejścia w życie przepisu wydłużającego termin, zdąży już zwrócić różnicę pomiędzy ceną maksymalną a ceną wynikającą z umowy sprzedaży, sprzedawca energii elektrycznej dokona korekty takiego rozliczenia w kolejnym okresie rozliczeniowym. Potwierdza to Jakub Plebański, wskazując, że przewiduje tak art. 7 projektowanej nowelizacji ustawy o rynku mocy.

– Teoretycznie może się zdarzyć, że przedsiębiorca w jednym okresie rozliczeniowym zostanie zobligowany do wniesienia dopłaty, a w następnym otrzyma zwrot tej dopłaty – komentuje Jakub Plebański. Dodaje jednak: – W praktyce jednak przedsiębiorca zostanie wezwany do dopłaty dopiero wtedy, gdy operator zorientuje się, że przedsiębiorca nie złożył wymaganego oświadczenia w terminie. Jest więc bardzo możliwe, że zanim sprzedawcy energii ustalą obowiązek dopłat przez przedsiębiorców, dojdzie do wejścia w życie nowelizacji ustawy, która przedłuża termin na złożenie informacji do 30 czerwca 2025 r.

Gdy ustawa wreszcie wejdzie w życie, przepisy będą już jasne. – Informacje o pomocy – złożone przez uprawnionych przedsiębiorców – po dniu 28 lutego 2025 r. a przed dniem wejścia w życie ustawy z 21 lutego 2025 r. są uznane za złożone w terminie i podlegają weryfikacji przez podmiot udzielający pomocy zgodnie z przepisami ustawy o rynku mocy – wskazuje Iwona Smolak.

Problematyczny formularz i tak trzeba będzie złożyć

Podkreślmy, że obecne zamieszanie przesuwaniem terminu na złożenie informacji nie zmienia najważniejszego – przedsiębiorcy z sektora MŚP w końcu będą musieli z niższych cen prądu się rozliczyć.

Mec. Smolak uczula, że sankcje pierwotnie przewidziane za niezłożenie informacji o pomocy w terminie do 28 lutego 2025 r. będzie stosować się w przypadku niezłożenia tej informacji w terminie do 30 czerwca 2025 r.

Wypełnienie formularza może zaś w praktyce być kłopotliwe. Podczas webinaru na ten temat Grzegorz Kowal-Gąska z PGE Obrót mówił, że najczęstszym błędem jest niepoprawne podpisywanie formularzy, które zgodnie z ustawą powinny być sygnowane podpisem kwalifikowanym albo podpisem osobistym. Przedsiębiorcy przesyłają „informacje o pomocy” niespełniające tego warunku. – Są to po prostu skany oświadczeń podpisane odrębnie – i niestety, ale takie informacje przez nas są uznawane za błędne – mówił Grzegorz Kowal-Gąska.

Inne wskazane przez niego omyłki to literówki w nazwie firmy, pomylenie cyfr w NIP, podpisanie dokumentu tylko przez jedną osobę, w sytuacji gdy spółka powinna być reprezentowana łącznie przez więcej osób.

Jakub Plebański wskazuje na jeszcze jeden aspekt – oświadczenie składają wyłącznie mikro, mali lub średni przedsiębiorcy.

– Trzeba pamiętać, że do 1 lipca 2024 ustalaliśmy rozmiar przedsiębiorcy w oparciu o ustawę­ – Prawo przedsiębiorców, po 1 lipca 2024 rozmiar przedsiębiorcy określany jest w oparciu o unijne rozporządzenie 651/2024 – mówi ekspert. – Rozporządzenie przewiduje, że przy ustalaniu wielkości przedsiębiorcy należy wziąć pod uwagę także podmioty powiązane i partnerskie. Oznacza to, że część przedsiębiorców, która korzystała z cen maksymalnych przestała kwalifikować się do grupy odbiorców uprawnionych właśnie ze względu na zmianę sposobu określania wielkości przedsiębiorcy. Ustalenie wielkości nie jest więc proste, a prawdziwość złożenia oświadczenia na ten temat jest obwarowana odpowiedzialnością karną.